piątek, 31 maja 2024

Rozdział 4 - Seattle: Ojciec - spadkobierca


On nie jest naszym tatą … Mama mi o tym opowiadała.” 
- Jimmy Hendrix do brata Leona

                                                            
Ciotka Delores sugerowała, że prawdziwym ojcem mojego brata mógł być Johnny Page. Mama w tym samym czasie, kiedy chodziła z ojcem, miała z tym człowiekiem przelotny romans… spotykali się również w czasie pobytu taty w wojsku.”
                                                                  - Leon Hendrix


Jego rodziną była jego gitara.”
      - Kathy Etchingham o Jimi’m Hendrix’ie


Bertran (także: BertramPhilander Ross Hendricks urodził się w Urbana City w stanie Ohio, wg Cross’a w rok po zakończeniu wojny secesyjnej, a więc w 1866, wg innych źródeł trzy lata później, tj. w 1869 roku, jako nieślubny syn czarnej niewolnicy i jej białego właściciela (biograf Tony Brown podaje dokładną datę urodzin: 11 kwietnia 1866 roku - w jego wersji pierwsze imię brzmiało Bertran, a nazwisko Hendrick, bez końcówki -s). Na początku XX wieku znalazł pracę w murzyńskiej (jak to wtedy określano) wędrownej trupie wodewilowej z Chicago. Tam poznał swoją przyszłą żonę Norę. Bertran prawdopodobnie był już wcześniej żonaty z inną kobietą.

Nora (skrót od ZenoraRose Moore urodziła się 19 listopada 1883 roku w stanie Georgia (zm. w Seattle 24 lipca 1984 roku, przeżywszy ponad 100 lat). Podobnie jak Clarise Jeter miała przodków wśród Czirokezów (wg Cross’a jej prababka była pełnej krwi Indianką) i uczęszczała do Cherokee School w Georgii.

W 1909 roku trupa przywędrowała ze swoim programem do Seattle i po jakimś czasie rozpadła się. W poszukiwaniu nowego zatrudnienia Bertran i Nora przenieśli się na północ, do kanadyjskiego Vancouver.


W 1912 roku pobrali się, a wkrótce urodziło się ich pierwsze dziecko, Leon. Najprawdopodobniej przy jednej z tych okazji , celowo lub w skutek zapisu kanadyjskiego urzędnika, zmianie uległa pisownia nazwiska rodziny na Hendrix.
W roku 1914 urodziła się Patricia (zm. w roku 1981) a w 1918 kolejny syn, Frank (zm. w roku 1986).


James Allen (Al) Hendrix urodził się 10 czerwca 1919 roku w Vancouver w Kanadzie, jako czwarte, najmłodsze dziecko w rodzinie. Biograf Charles R, Cross podaje, że po urodzeniu u każdej ręki miał 6-ty palec. Jego matka, Nora, uznała to za zły omen i postanowiła zaradzić temu domowym sposobem: ciasno obwiązała dodatkowe malutkie paluszki jedwabną tasiemką, zapobiegając w ten sposób ich rozwojowi. Oglądając wywiady przeprowadzane z Al'em na początku lat 70-tych, można dopatrzyć się miniaturowych, szczątkowych narośli na zewnętrznych krawędziach jego dłoni.

Gdy Al miał 13 lat, zmarł nagle na wyrostek robaczkowy jego najstarszy brat, Leon. Był to straszny cios i szok dla całej rodziny. Dwa lata później, w 1934 roku, zmarł ojciec, Bertran.

Czasy były ciężkie, panował kryzys. Rodzina walczyła o przetrwanie. Nora związała się z innym mężczyzną. Starsze rodzeństwo, Patricia i Frank, wstąpili w związki małżeńskie (Frank był ostatecznie żonaty 4-krotnie). Najmłodszy Al także poszedł własną drogą, lecz wydaje się, że na całe życie pozostał pod silnym wpływem swojej matki. W wieku 17 lat porzucił szkołę. 
Miał aspiracje taneczne. Jego pasją był taniec zwany jitterbug. Dużo ćwiczył i był dobrym tancerzem. Przez pewien czas próbował tańczyć i stepować zawodowo w klubach w Vancouver, nie zapewniało to jednak utrzymania. Gdy chciał wraz ze swoją partnerką, Dorothy King, wziąć udział w konkursie tańca ogłoszonym w Orpheum Theater, powiedziano im wprost, że i tak nie mają szans na wygraną będąc czarnoskórymi.
Innym razem, z racji tego, że był krępy i silny, dał się namówić przyjacielowi, aby spróbować swoich sił w boksie. Mieli dostać po 25 dolarów za każdą rundę w 3-rundowych pojedynkach. Al i kilku innych chętnych pojechali do Seattle. Na miejscu dowiedzieli się, że był to amatorski turniej Golden Gloves i nie dostaną żadnych pieniędzy.
Próbował znaleźć pracę na kolei, lecz jego niski wzrost, 168 cm, pozbawił go tej szansy. Na przestrzeni lat imał się różnych zajęć. Pracował nawet jako pucybut. Ostatecznie w 1940 roku, z 40-ma dolarami w kieszeni przyjechał do Seattle. Podobnie jak poprzednio, próbował tu różnych dorywczych zajęć. Pomyślnie dla niego, z racji pochodzenia rodziców, mógł uzyskać podwójne obywatelstwo. Udało mu się dostać pracę w restauracji, a następnie w miejscowej odlewni żelaza.


Jesienią 1941 roku, za pośrednictwem córki właścicieli domu, w którym mieszkał, poznał 16-letnią Lucille Jeter. Na pierwszej randce poszli posłuchać jak gra Fats Waller. Okazało się, że ta mała i drobna dziewczyna jest świetną tancerką, wprost wymarzoną partnerką dla niskiego Al’a. 
Gdy nagle, w rezultacie ciężkiej pracy w stalowni, Al znalazł się w szpitalu z powodu przepukliny, Lucille odwiedzała go przynosząc słodycze i, jak to sam określił: "co tylko mogła". Znajomość zacieśniła się.

Oboje byli najmłodszymi dziećmi w swoich rodzinach, co mogło mieć wpływ na ich wychowanie i mentalność – z reguły najmłodszym pozwala się na więcej, a to skutkuje zmniejszonym poczuciem odpowiedzialności. 

Zaledwie trzy dni po ślubie Al'a zabrano do Fort Sill w stanie Oklahoma na wojskowe szkolenie podstawowe. Następnie spędził miesiąc w Fort Benning w stanie Goeorgia, a stąd przeniesiony został do Camp Rucker w Alabamie. Wówczas dowiedział się o narodzinach syna. Poprosił o urlop okolicznościowy – regulamin przewidywał 5 dni. Odpowiedź brzmiała: „Nie ma mowy. Mieszkasz zbyt daleko.” Następnego dnia, internowano go, bez podania żadnych przyczyn. Spędził około 6 tygodni w obozie zamkniętym. W opinii Al’a było to działanie prewencyjne, mające zapobiec samowolnemu oddaleniu. Uważał on jednak, że z pewnością nie potraktowano by w ten sposób białego żołnierza.
Wkrótce jego jednostkę wysłano za ocean, na Wyspy Fidżi, Guadalcanal oraz Nowej Gwinei i na szczęście nigdy nie brała ona udziału w walkach, ani nie była narażona na japońskie ataki. Z drugiej strony nie zapewniło mu to statusu bohatera wojennego.
Do Seattle wrócił we wrześniu 1945 roku. Stąd udał się do Vancouver, aby spotkać się z rodziną. Celem kolejnej podróży było Berkeley, gdzie pod opieką obcych ludzi przebywał jego syn, którego jeszcze nie znał. Odebrał dziecko, pomimo że pani Champ gotowa była je adoptować.


Zaledwie opuścili Berkeley, a jak pisze przytaczająca wspomnienia Hendrix'a Kathy Etchingham i najprawdopodobniej w ślad za nią Sean Egan, chłopiec doświadczył w pociągu pierwszego ojcowskiego „lania”. Nawet jeśli tym razem był to tylko tzw. klaps, to stanowił zapowiedź i przedsmak metod wychowawczych stosowanych przez Al'a w przyszłości.

Po powrocie do Seattle Al miał permanentne kłopoty ze znalezieniem i utrzymaniem stałego zatrudnienia: „Starałem się o pracę, ale często nie byłem zatrudniany z powodu mojej rasy. Znajdowałem ogłoszenie w gazecie, szedłem tam i słyszałem: ‘Właśnie kogoś zatrudniliśmy’, a dwa lub trzy dni później to samo ogłoszenie nadal było w gazecie”.
Na przestrzeni lat pracował w wielu miejscach o różnym profilu zawodowym. Ostatecznie, w drugiej połowie lat 50-tych, został zatrudniony przez swojego szwagra Pat’a Jimenez (jego żoną była siostra Al’a, Patricia), który miał firmę zajmującą się konserwacją zieleni. Wkrótce Al otworzył własny interes w tej samej branży i zajmował się nim do roku 1979, kiedy to stan zdrowia, a głównie kłopoty z sercem, zmusiły go do zaprzestania działalności.

Jerry Hopkins przytacza wypowiedź Leona: „Ojciec musiał bardzo kochać mamę (Lucille)”. Wskazuje na to wiele wspomnień i sytuacji. Ernestine Benson twierdziła, że pod wpływem alkoholu, wołał jej imię jeszcze wiele lat po rozstaniu. Był jednak kompletnie bezradny wobec Lucille: "i tak robiła co robiła”. Ta bezsilność często zamieniała się w złość: krzyczał na nią, być może nawet bił, mówił do dzieci, że "jest zła i do niczego się nie nadaje", chociaż jak później twierdził, starał się tego nie robić. Czasem ją usprawiedliwiał: „ona nie dotrzymuje obietnic, bo nie potrafi, ale bardzo by chciała”. Jej zachowanie było dla Al’a powodem wielu zmartwień, frustracji, zażenowania i wstydu. Można odnieść wrażenie, że Lucille obwiniała męża za wszystkie swoje życiowe niepowodzenia. Nie szanowała go, ostentacyjnie lekceważyła, nie była mu wierna, z premedytacją starała się go zranić i upokorzyć. Niekiedy prowokowała go - jeszcze po rozwodzie zdarzało się, że przychodziła pijana do domu Al’a, z butelką w dłoni, uwieszona na ramieniu kolejnego przyjaciela. Pretekstem była chęć odwiedzenia synów, lecz najczęściej miało to miejsce późno w nocy, gdy chłopcy i tak już spali. Dla Al’a, który nigdy jej nie rozumiał, ani nie umiał z nią postępować, związek z Lucille okazał się toksyczny.

Dominuje, powszechnie przyjęta opinia, że przez większość życia Jimi’ego, Al był jego jedynym rodzicem i opiekunem. Gdy obserwujemy Al’a w wywiadach, jawi nam się jako nobliwy i jowialny gentleman. Stwarza wrażenie dobrego, pogodnego i wyrozumiałego ojca.


Kiedy jednak zestawimy fakty i wspomnienia różnych osób, ukazuje nam się zgoła inna postać. Al nie był troskliwym ojcem, popierającym muzyczne zainteresowania swojego syna i inspirującym go cennymi wskazówkami. Wprost przeciwnie – grę na gitarze uznawał za stratę czasu i w ogóle nie interesował się pasją Jimmy’ego, ani nim samym. Leon’owi zdarzyło się powiedzieć: „Był alkoholikiem i prawdziwym draniem...” , przy czym użyte tu określenie "draniem" jest formą bardzo złagodzoną w stosunku do oryginalnej wypowiedzi. 
W podobnym świetle przedstawiają go dwie książki, obie wydane w 2005 roku, chociaż niewątpliwie przebieg i wynik świeżo zakończonego w 2004 roku procesu wywarł duży wpływ na stanowisko autorów. Obwiniają Al'a za to, że nie potrafił być lojalny wobec ludzi, którym on sam dużo, a Jimmy jeszcze więcej, zawdzięczali i którzy byli bliscy chłopcu. W ostatecznym rezultacie wielu swoich decyzji, pozwolił na to, aby przy wykorzystaniu jego imienia, wszyscy oni uznani zostali za postacie marginalne, nie mające związku z osobą Jimi’ego Hendrix’a. Taki obrót spraw oburzył .Sharon Lawrence oraz wielokrotnie już wspominanego Charles'a R. Cross'a, którzy zdecydowanie nie chcą zgodzić się z wizerunkiem Al’a lansowanym przez jego spadkobierczynię. Starają się przedstawić jego realny portret, oparty na świadectwach osób będących uczestnikami zagmatwanych i dramatycznych, jakkolwiek by na to nie patrzeć, losów rodziny Hendrix.
Lawrence i Cross nie mogą mu wybaczyć traktowania Lucille, zarówno za życia jak i po śmierci. W większości przytoczonych wspomnień, Al jest człowiekiem apodyktycznym, a przy tym sfrustrowanym alkoholikiem, kontestatorem i malkontentem. Jest nie tylko oszczędny, ale wręcz skąpy. Prowadzony przez niego dom był najczęściej brudny i zaniedbany, gdyż Al nie mógł, lub po prostu nie chciał wykonywać kobiecych prac, za które uznawał pranie i sprzątanie.
Al w swojej autobiografii pisał, że kiedy mieli mało jedzenia poświęcał się i był głodny, aby nakarmić chłopców. Inni niekoniecznie postrzegali to tak samo. Frank Hatcher: „Dużo pił, uprawiał hazard i często nie wracał wieczorami do domu... Kupował najtańsze mięso: szyje i koninę”. Leon: „Jedliśmy hamburgery z koniną dwa lub trzy razy w tygodniu”. Cena takiego "przysmaku" wynosiła cent za sztukę. Doug Wheeler, syn opiekunów Leon’a: „Jimmy był w naszym domu więcej niż ze swoim ojcem. Często spędzał też noce, więc mógł zjeść śniadanie przed pójściem do szkoły. W przeciwnym razie nie miałby nic do jedzenia”.

Al był niewykształcony. Jego sposób pojmowania rzeczywistości był nieskomplikowany, konserwatywny i pełen przesądów. „Właściwy porządek rzeczy” bezwzględnie egzekwował w sposób surowy, a nawet brutalny. Pernell Alexander: „Al był brutalnym człowiekiem... Gdy nie miał pod ręką do bicia żony, bił dzieci. To były brutalne sceny, człowieku”. Leon: „Mój ojciec był silny. Trzymał nas jedną ręka, a drugą bił nas pasem”.
W kontekście tych opinii rodzi się okrutne podejrzenie: czy mogło się zdarzyć, że Al otrzymywał zasiłek socjalny na swoje dzieci i głównie z tej właśnie przyczyny nie chciał oddać dwóch najstarszych synów do rodzin zastępczych? Czy mógł być cyniczny do tego stopnia, żeby mieć następujący punkt widzenia: chłopcy byli zdrowi, a więc nie wymagali opieki, a przynosili dochód!?

Około roku 1960-go, Al związał się z Willene Stringer. Zamieszkali razem z jej córką Wilette i Jimmy’m na 2606 Yesler Way. Wszystko wskazywało na to, że się pobiorą. Leon zwracał się do niej „mamo”, a Jimmy zaadresował list wysłany z wojska: „Mr & Mrs Hendrix” (wg Brown’a, Willene miała męża, który prawdopodobnie przebywał w armii lub więzieniu). Al przyznawał, że myślał o małżeństwie, ale bał się kolejnego związku po doświadczeniach z Lucille i ostatecznie doszło do zerwania (Shapiro i Glebbeek twierdzą, że do zawarcia związku nie doszło z powodu powrotu męża Willene).
Około 1963 roku 15-letni Leon powrócił do Al’a (wg Cross’a w listopadzie 1961 roku) i został z nim na stałe.
W 1966 roku za pośrednictwem swojej znajomej, Delores Kurber, Al poznał Ayako „June” Fujita Jinka, która wywarła na nim silne wrażenie. June nie było jej prawdziwym imieniem, ale zaczęła go używać, ponieważ nikt nie był w stanie wymówić tego właściwego, a czerwiec był miesiącem jej urodzin. Fujita było jej panieńskim nazwiskiem, zaś Jinka pochodziło od męża, Satoshi Jinka, z którym miała czworo dzieci. Trzy dziewczynki Linda, Marsha i Donna oraz chłopiec William (Willie) pozostali z ojcem, gdy Ayako „June” opuściła rodzinę. Zaangażowała się w związek z innym mężczyzną europejskiego pochodzenia, zaszła z nim w ciążę. Ponieważ z mężczyzną tym nie zawarła związku małżeńskiego, urodzona 1-go marca 1961 roku dziewczynka, Genevieve (zdrobniale: Janie) Lisa otrzymała używane przez matkę nazwisko Jinka.
Starsze dzieci Ayako wychowywane przez ojca, nie widziały matki przez kilka lat, a swoją nową przyrodnią siostrę poznały, gdy miała już trzy lata.
23 czerwca 1966 roku Al poślubił Ayako. Zamieszkali razem z dziećmi, Leonem i Janie, na Queen Anne Hill.

Minęło 6 i pół roku, zanim Al ponownie ujrzał swojego najstarszego syna, Jimmy’ego, Długo się nie widzieli i niewiele o sobie wiedzieli. Jimi, tak teraz brzmiało jego imię, jako muzyk, był wśród Afroamerykanów praktycznie nie znany. Do rodzinnego miasta przywiodła go trasa koncertowa - jako nowa, wspinająca się na szczyty popularności gwiazda miał wystąpić w Seattle Centrum Arena 12 lutego 1968 roku
Al, wraz z innymi członkami rodziny, przybył na lotnisko, aby go powitać. Jimi zadziwił ich podwójnie: po pierwsze nie doceniali popularności jaką cieszył się wśród białej publiczności, po wtóre nie przypominał wyglądem chłopca którego znali. Delores była zszokowana: „Wyglądał jak hipis!” - ostatni raz widziała go w mundurze!
Być może jednak zaskoczenie nie było wyłącznie udziałem członków rodziny Hendrix mieszkających w Seattle. Chris Welch, biograf, przytacza następującą wypowiedź Al’a dotyczącą rozmowy telefonicznej, którą odbył z przebywającym w Anglii Jimi’m: „Obaj byliśmy tak podekscytowani, że zapomniałem mu nawet powiedzieć, że ponownie się ożeniłem”. Roger Mayer, członek ekipy Jimi’ego i świadek spotkania z rodziną, skomentował je następująco: „To musiał być dla niego szok. Pierwsze spotkanie z nową żoną ojca i jej dziećmi” - oprócz Janie, Jimi przy tej okazji poznał także dzieci Ayako z jej pierwszego małżeństwa. Nie można z całą pewnością stwierdzić, czy był na to przygotowany?


We wspomnieniach Al’a i dzieci Ayako, Jimi był nastawiony wręcz entuzjastycznie w stosunku do nowej rodziny. Na dowód tego, Al przytacza następujące wspomnienie: Jimi zapytał: „Czy czegoś potrzebują?”. Al narzekał na szwankujące już auto Ayako, oraz brak samochodu, który mógłby wykorzystywać w swojej firmie. W jakiś czas potem Jimi przysłał pieniądze, za które Al kupił samochód żonie oraz ciężarówkę dla siebie. Fakt przysłania pieniędzy, w oczach zawsze skąpego Al’a, stanowił najbardziej przekonujący dowód życzliwości Jimi’ego.

W kilka tygodni po pierwszym spotkaniu z nadspodziewanie popularną, a więc i bogatą „rodzinną” gwiazdą rocka, Al, niewykluczone że pod presją żony, podjął brzemienną w skutki decyzję – w pierwszej połowie 1968 roku Al prawnie zaadoptował swoją pasierbicę. Od tej chwili Genevieve Lisa Jinka stała się znana jako Janie Hendrix.

Jeszcze w tym samym roku Jimi ponownie koncertował w Seattle - 6 września zagrał w Seattle Center Coliseum (obecnie Key Arena). Następnego dnia samochodem przemieścił się do Vancouver. Na wieczornym, kanadyjskim koncercie, obecna była jego babka, Nora.

Do Seattle Jimi zawitał później jeszcze dwukrotnie: na jeden dzień 23 maja 1969 roku, aby dać kolejny koncert w SCC (Key Arena), i po raz ostatni, na dwa dni, 26-27 lipca 1970 roku, także przy okazji koncertu, tym razem mającym miejsce na starym stadionie baseballowym, Sicks Stadium, gdzie 13 lat wcześniej podziwiał występ Elvis’a Presley’a.
27 lipca Jimi odwiedził różnych starych znajomych, a następnego dnia odleciał na Hawaje.
Na lotniku Al po raz ostatni widział go żywego. Swoim zwyczajem pożegnał go zwrotem: "Keep your nose clean". Jimi zaczął iść w kierunku samolotu, ale zawrócił i spojrzał ojcu w oczy, jakby chciał coś powiedzieć.
Jeszcze dwukrotnie Jimi odchodził i zawracał, lecz ostatecznie nic nie powiedział.
To czego nie powiedział Al’owi, mówił innym znajomym: „Następnym razem odwiedzę Seattle w drewnianej skrzyni... Nie dożyję moich kolejnych urodzin”.

W sumie na przestrzeni ponad 9 lat, tzn. od zaciągnięcia do wojska w maju 1961 roku (z wyjątkiem 2 dni urlopu we wrześniu ’61), do chwili śmierci we wrześniu 1970 roku, Al spędził z Jimi’m niespełna 8 dni, w trakcie 4 spotkań, a każde z nich spowodowane było wyłącznie przebiegiem trasy koncertowej.



Janie, córka Ayako, adoptowana przez Al’a, w żaden sposób nie jest spokrewniona z Jimi’m Hendrix’em. W rzeczywistości prawie go nie znała. 


W całym swoim życiu mieli okazję spędzić ze sobą, w najlepszym wypadku, łącznie około kilkudziesięciu godzin, w czasie owych, wspomnianych wyżej 4 wizyt, przy czym w trakcie pierwszej z nich nie była jeszcze jego siostrą.  

Nic dziwnego, że wiele lat później, już jako dorosła kobieta, oficjalnie afiszująca się jako siostra Jimi'ego Hendrix'a, pytana przez niezorientowanych dziennikarzy o wspomnienia z dzieciństwa mówiła: "Byłam zdziwiona i rozbawiona tym, że na wszystkich plakatach Jimi'ego, które miałam w swoim pokoju na ścianie, jego skóra była bardzo ciemna, podczas gdy w rzeczywistości Jimi miał jasny, oliwkowy kolor skóry". Cóż mogła powiedzieć?

O śmierci syna Al został powiadomiony 18 września 1970 roku przez Henry’ego Steingarten’a, który był prawnikiem Jimi’ego. 
W Nowym Jorku Al spotkał Alan’a Douglas’a, który przedstawił mu się jako bardzo dobry przyjaciel Jimi’ego i właściciel studia, w którym nagrywał on przed śmiercią, jednak Al nigdy o nim nawet nie słyszał. Wkrótce, bo już w 1973 roku, po śmierci Jeffrey’a, właśnie Douglas przejął wszystkie oficjalnie istniejące taśmy z nagraniami Jimi’ego.

Al wziął z mieszkania Jimi’ego zaledwie kilka przedmiotów i poprosił, aby resztę rzeczy mu przesłano. Większości z nich nigdy nie zobaczył. Zdarzało się później, że słyszał często o sprzedaży na różnego rodzaju aukcjach pamiątek po Jimi’m, ale pieniądze z nich uzyskane, nigdy nie trafiały do niego.

Do reprezentowania interesów rodziny polecono Al’owi prawnika Leo Branton’a., który miał już spore doświadczenie w pracy z muzykami, m.in. Nat King Cole’m, a sławę zyskał dzięki obronie pro bono, aresztowanych w Los Angeles, członków Black Panthers. Al wynajął Branton’a (wg Redding’a od stycznia 1971 roku, a wg Cross’a po śmierci Jeffrey’a, tj. od wiosny 1973), powierzając mu prawną opiekę nad schedą po Jimi’m. Al nie miał pojęcia o zawiłościach prawnych. Zaufał Branton’owi na zasadzie: „Rób co chcesz, byle było pewne, że zobaczę jakieś pieniądze”.
 
W 1974 roku, za radą Branton’a, Al podpisał umowę, która miała zabezpieczyć jego dochody na resztę życia. Na jej mocy, oprócz okazjonalnych gratyfikacji, systematycznie otrzymywał 50 tysięcy dolarów rocznie, co wg Lawrence stanowiło dochód 10-krotnie wyższy od tego, który osiągał z tytułu prowadzenia własnej firmy. Można więc zaryzykować opinię, że odtąd żyło im się 10-krotnie lepiej, aczkolwiek Al chyba nie zupełnie był świadom faktu, że w rzeczywistości wyraził zgodę na sprzedanie całej spuścizny po Jimi’m. Nabyła je reprezentowana przez Branton’a panamska spółka holdingowa Presentationes Musicales S.A (wg innych źródeł sprzedaż miała miejsce w 1972 roku, co jednak należy chyba uznać za błąd). 
Kolejnym krokiem Branton’a było przekazanie praw licencyjnych dwóm spółkom. Pierwsza z nich, holenderska Elber BV, zajęła się dystrybucją nagrań Hendrix’a na terenie USA – koncesję udzieliła firmie Warner Brothers, którą z kolei reprezentowała Bella Godiva Music. Druga, Interlit, z siedzibą na Brytyjskich Wyspach Dziewiczych, przejęła kontrolę nad resztą świata za pośrednictwem Polygram. Elber, Interlit oraz Bella Godiva oczywiście nadal reprezentował Leo Branton. Kierownictwo artystyczne i rolę producenta muzycznego powierzono wspomnianemu już Alan’owi Douglas’owi (pełne nazwisko: Alan D. Rubenstein). Douglas próbował objąć tę funkcję natychmiast po śmierci Jimi’ego, nie uzyskał jednak zgody Mike’a Jefferey’a. W obecnej sytuacji prawnik-biznesmen, Leo Branton, potrzebował kogoś, kto zna się na muzyce. Douglas tylko na to czekał. Wspólnie utworzyli jeszcze jedną spółkę (prawdopodobnie w 1983 roku) Hendrix Are You Experienced Ltd. Oficjalnie ani jedno nagranie Jimi’ego Hendrix’a nie mogło ukazać się bez ich zgody. Układ ten przetrwał 20 lat!

Pomimo że Jimi wielokrotnie powtarzał, iż miejscem jego spoczynku powinien być Londyn, Al zdecydował o przewiezieniu ciała do Seattle. Dnia 1 października 1970 roku James „Jimi” Marshall Hendrix został pochowany na tanim cmentarzu poza Seattle, w Renton, blisko miejsca, gdzie zaledwie 12 lat wcześniej, złożono ciało Lucille. Jemu ufundowano jednak płytę nagrobną.
Zapewne wielu fanów wielokrotnie zastanawiało się, dlaczego gitara wyryta na nagrobku najbardziej znanego na świecie leworęcznego gitarzysty nie jest odwrócona? Było to także jedno z pierwszych pytań, jakie zadał Al’owi Charles R. Cross. Al odpowiedział, że nie wie dokładnie, że to chyba błąd wykonawcy pomnika. Biorąc jednak pod uwagę wypowiedź Leona: „Mój ojciec uważał, że wszystko, co leworęczne, pochodzi od diabła”, można założyć, że nie koniecznie jest to wynik przypadku.
Obok grobu Jimi’ego wykupiono jeszcze 4 działki z przeznaczeniem na miejsce pochówku dla Al’a, jego żony Ayako, adoptowanej córki Janie i syna Leona. Wbrew pierwotnym planom, w lipcu 1984 roku, gdy zmarła matka Al’a, Nora, zdecydował on o wykorzystaniu jednej z tych działek na miejsce jej spoczynku.

Al w swoim domu utworzył izbę pamiątkową, czy rodzaj przydrożnego muzeum poświęconego Jimi’emu, gdzie każdy zainteresowany mógł bez opłaty oglądać skromne eksponaty. W 1985 roku skradziono stamtąd złote płyty i zdjęcia wystawione na gzymsie kominka.

Około 1986 roku Al i Ayako rozstali się – odtąd żyli w separacji, bez rozwodu. Nigdy nie wrócili do siebie. Al pomimo podeszłego wieku i kłopotów zdrowotnych, po rozstaniu z Ayako, jeszcze kilkukrotnie związał się nieformalnie z różnymi kobietami, m.in. z Loreen Lockett, najlepszą szkolną przyjaciółką Lucille, a jeszcze w listopadzie 1994 roku, 75-letniego Al’a, aresztowano pod zarzutem stosowania przemocy wobec mieszkającej z nim 25-letniej, ciężarnej kobiety.

Do października 1992 roku rodzina Al'a żyła stosunkowo dostatnio i wydawała się być zadowolona z istniejącego stanu rzeczy. Mieszkali w większym domu, w lepszej dzielnicy. Leon co prawda miał szereg problemów, głównie związanych z uzależnieniem od narkotyków, lecz Janie radziła sobie dobrze. Osiągnęła stabilizację - została żoną i matką, a na utrzymanie zamierzała zarabiać jako fryzjerka, lecz właśnie wtedy w jej życiu dokonał się przełom.
31 grudnia 1992 roku wygasał kontrakt pomiędzy Elbar BV i Warner Bros, którego Warner nie chciał przedłużać. W tej sytuacji licencja do nagrań Hendrix’a na terenie USA mogła zostać wystawiona na sprzedaż. Kontrolę nad transakcją sprawowała Hendrix Are You Experienced Ltd., której właściciele, oficjalnie Douglas, ale także Branton, musieli przygotować również kolejną transakcję – w październiku 1995 roku wygasała umowa pomiędzy Interlit a Polygram. Próbując znaleźć atrakcyjnego nabywcę i zabezpieczyć się na przyszłość, zarówno Douglas, jak i Branton popełnili błąd – uaktywnili dwie osoby, które do tej pory w ogóle nie mieszały się do ich interesów.
Jedną z osób, do których zwrócił się z ofertą Douglas, był Paul Allen, mieszkający w Seattle multimiliarder, który wspólnie z Bill’em Gates’em stworzył Microsoft . Allen w młodości był obecny na koncercie Jimi’ego w Seattle i od tej pory stał się jego fanem.
Branton natomiast postanowił uregulować sprawę przyszłych spadkobierców, starego już przecież, Al’a. Prawo federalne przewidywało powrót praw autorskich do pierwotnego właściciela po 28 latach. Z tej właśnie przyczyny, Janie i Leon zupełnie niespodziewanie otrzymali ze strony Leo Branton’a, napisaną w imieniu Al’a (!), propozycję zrzeczenia się swoich praw do majątku po Jimi’m, w zamian za co mieli otrzymać milion dolarów – 300 tysięcy w gotówce i 700 jako fundusz powierniczy. Leon się zgodził, lecz Janie udała się po poradę do prawnika, po czym odrzuciła ofertę: „Wierzyliśmy, że nasz pełnomocnik działał w naszym najlepszym interesie, ale gdy dowiedzieliśmy się w 1992 roku, że próbował odsprzedać prawa, zwątpiliśmy w to”.
Bratanica Al’a, Diane zadzwoniła do niego z Nowego Jorku z informacją, że przeczytała w gazecie informację dotyczącą wystawienia na sprzedaż wartych wiele milionów praw do muzyki Jimi’ego Hendrix’a. Al był zdumiony – nie zdawał sobie sprawy ani z tego, że prawa te już do niego nie należą, ani z ich wartości.
Pomimo tego, w 1993 roku, Branton sprzedał prawa do katalogu na terenie Stanów japońskiej MCA .

16 kwietnia 1993 roku, Al Hendrix pozwał do sądu swojego prawnika, Leo Branton’a i jego wspólnika Alan’a Douglas’a, żądając przejęcia pełnej kontroli nad spuścizną po Jimi’m. W rzeczywistości motorem napędowym całej sprawy była Janie Lisa Jinka Hendrix Wright i jej mąż Troy. Lawrence cytuje wypowiedź byłego przedstawiciela MCA Records: „Staruszek (Al) ledwo mógł czytać. Był figurantem”. Branton’a oskarżono o nadużycie zaufania oraz konflikt interesów. Spór nie był prostą sprawą. Przeciągał się i w ogóle nie byłby możliwy, gdyby nie finansowe wsparcie Paul’a Allen’a. Zaoferował on pożyczkę umożliwiającą pokrycie kosztów na wspaniałomyślnych warunkach – w przypadku przegranej, pożyczka miała zostać umorzona!

W czerwcu 1994 roku dodatkowe roszczenia zgłosił 25-letni (ur. w 1969 roku w Szwecji, wg Black’a 5 października, wg innych źródeł dzień później) James Henrik Daniel Sundquist. Początkowo jego matka, Eva, obawiając się kłopotów, odmówiła ujawnienia nazwiska ojca. Zrobiła to dopiero po śmierci Jimi'ego. W grudniu 1975 roku sąd szwedzki uznał małego James'a pełnoprawnym synem i spadkobiercą Jimi’ego Hendrix’a.
W pierwszym odruchu Al napisał wówczas do jego matki, że nie da się naciągnąć na oszustwo, lecz od kwietnia następnego roku zaczął im regularnie wysyłać pieniądze, które, jak widać, nie okazały się satysfakcjonujące. Jednak to nie Sundquist był głównym problemem – kalifornijski sędzia ostatecznie odrzucił jego roszczenia. Pojawienie się na arenie niespodziewanej, poważnej konkurencji wskazywało jednak na złożoność sprawy. Zaniepokoiło strony i mogło mieć wpływ na przyspieszenie rozstrzygnięcia.
Ponieważ Branton nie potrafił wyjaśnić, do kogo należą tajemnicze Elber i Interlit, zawisł nad nim dodatkowy zarzut matactwa podatkowego. Ostatecznie trwające ponad 2 lata zmagania prawników zakończyły się 25 lipca (wg innych źródeł 28 lipca) 1995 roku. Koszty postępowania przekroczyły 4 miliony dolarów, pomimo że sprawa nie weszła na wokandę! 
Zawarto ugodę, na mocy której Al Hendrix odzyskał wyłączne prawa do całości muzyki Jimi’ego, a także tekstów, zdjęć, filmów, wykorzystywania wizerunku itd., a MCA pozostała oficjalną wytwórnią zajmującą się produkcją i dystrybucją płyt Jimi’ego. Pozwanym, Leo Branton’owi i Alan’owi Douglas’owi, którzy „przez cały czas skutecznie promowali twórczość Hendrix’a”, a teraz zrzekli się jakichkolwiek praw na przyszłość, Al zobowiązał się wypłacić sumę 9 milionów dolarów.

Czyżby Alan Douglas dostał coś jeszcze - na polskojęzycznej stronie internetowej (rock.w3h.net – aktualnie już nie istniejącej) w części poświęconej Hendrix’owi, znaleźć można było następującą informację: „Niecodziennym wydarzeniem w sądzie, było kopnięcie Douglas’a w tyłek przez Paul’a Allen’a”. Intrygujące! Zdarzyło się to rzeczywiście, czy też raczej ktoś zbyt dosłownie przetłumaczył zwrot „skopać komuś tyłek”, co w przenośni oznacza „dołożyć komuś”?

Teraz, oficjalnie pod szyldem obchodów 25-ej rocznicy śmierci Hendrix’a, w ramach 4-dniowego festiwalu Bumbershoot ’95 (koncerty, spektakle, spotkania literackie i wystawy) bardzo spektakularnie fetowano sukces Al’a i Allen’a. Przygotowano wystawę nazwaną Red House - w dwóch salach zgromadzono liczne pamiątki: gitary, stroje sceniczne, złote płyty, zdjęcia, plakaty, rysunki Jimi’ego z czasów szkolnych, a nawet kanapę, na której podobno sypiał. Osobną częścią wystawy były rysunki i grafiki inspirowane postacią Hendrix’a, a wśród nich bardzo duży portret, który otoczony świecami i kwiatami przypominał ołtarz (później podobne wystawy były nadal organizowane i miały charakter objazdowy). Zorganizowano także konkurs dla gitarzystów (spośród 150 zgłoszeń wybrano 8 finalistów), a nagrodą główną było w nim 5 tysięcy dolarów, gitara Gibson Nighthawk oraz publiczne wykonanie utworu „Spanish Castle Magic” z Mitchell’em i Redding’em! 
Najważniejszym i ostatnim punktem całego festiwalu był 4-godzinny koncert-hołd, z udziałem wszystkich członków JHE i Band Of Gypsys oraz innych zaproszonych muzyków, m.in. Juma’y Sultan’a i Eric’a Burdon’a. Imprezę uświetnił pokaz spadochroniarzy ze 101 Airbone Division (w której tak niesławnie, jak się później okazało, służył Jimi). Wszyscy, jeden po drugim, bezbłędnie wylądowali w kole wyznaczonym na środku płyty stadionu. Dla zwiększenia efektu ich buty zaopatrzone były w urządzenia, z których wydobywał się fioletowy dym. 
Imprezę zwieńczyła ceremonia koronacji Al’a. Wśród okrzyków publiczności ubrano go na scenie w szaty królewskie, posadzono na tronie i zapalono mający go oświetlić, podobny do olimpijskiego, znicz w kształcie gitary. Przez cały czas u boku Al’a obecna była Janie, a jej mąż, Troy Wright, zaśpiewał wraz ze wszystkimi wykonawcami i publicznością ostatnią piosenkę: „Angel”.
W trakcie koncertu nad Memorial Stadium zapadła ciemność, zaczęło padać i rozpętała się burza z błyskawicami, dokładnie tak, jak podczas ostatniego koncertu Jimi’ego w Seattle na Sicks Stadium.

Kolejnym posunięciem było utworzenie „rodzinnej” Hendrix Experience LLC. Al został przewodniczącym rady nadzorczej, a Janie szefową firmy, na stanowisku prezesa. Funkcję vice prezesa objął Bob Hendrix, syn Franka i bratanek Al’a, natomiast mąż Janie, Troy Wright, został osobą odpowiedzialną za sprawy wydawnicze w spółce joint venture z MCA, a później UMPG – Universal Music Publishing Group. Do produkcji i dystrybucji nagrań pochodzących z taśm pozyskanych już po zawarciu ugody, a więc spoza katalogu MCA, utworzoną własną, niezależną, wytwórnię Dagger Records (do chwili obecnej wydała ona zaledwie 11 tytułów z muzyką Hendrix’a). Authentic Hendrix jest z kolei sklepem wysyłkowym mającym monopol na produkty firmy.

Kwestię roszczeń James’a Sundquist’a, za radą prawników, uregulowano na mocy ugody sumą jednego miliona dolarów (Sharon Lawrence podaje, że suma ta zbliżona była do 1,5 miliona, a chłopak zmienił imię i nazwisko na Jimi Hendrix Jr.). Tym razem udało się go chyba usatysfakcjonować, gdyż zniknął na dobre i trudno doszukać się na jego temat jakichkolwiek informacji, poza tymi, że jako dziecko, James wyróżniał się w Szwecji odcieniem skóry - twierdzono, że był bardzo podobny do Jimi’ego - ale miał już dosyć słuchania o nim opowiadań matki. Jako młodzieniec oświadczył, że jest bardzo dumny ze swojego ojca i też lubi muzykę, chociaż nie jest ona jego główną pasją, Podobno wziął udział w teledysku z muzyką techno, w której wykorzystano sample z twórczości Hendrix’a. Wspomniana wyżej polskojęzyczna strona internetowa, powołując się na doniesienia prasowe, podała kolejną, datowaną na sierpień 2003 roku, niecodzienną informację: „James wystąpił o zmianę płci na żeńską” - trudno definitywnie stwierdzić, na ile jest to wiarygodne?



20 sierpnia 1999 roku, w wieku 79 lat, zmarła Ayako „June” Fujita Hendrix. Ponieważ nigdy nie przeprowadzono formalnego rozwodu, zachowała ona aż do śmierci status żony Al’a, pomimo że od około 13 lat pozostawali w separacji. W tym samym roku 80-letni Al znalazł się w szpitalu – od lat miał kłopoty z sercem, lecz tym razem był to sygnał, którego nie można było zlekceważyć. Nadszedł najwyższy czas na ostateczne uregulowanie kwestii związanych z przyszłością praw i majątku po Jimi’m, przyznanych nie rodzinie, lecz personalnie Al.’owi.
Nie sposób ustalić na ile staruszek Al był niezależny i świadomy zaistniałej sytuacji, a na ile uzależniony i sterowany przez adoptowaną, przedsiębiorczą, 38-letnią córkę 


piastującą funkcję prezesa firmy i otoczoną sztabem prawników. Tak czy inaczej, jeszcze w tym samym roku miały miejsce dwa znaczące wydarzenia, sygnowane imieniem Ala.
Pierwszym z nich było miejsca pochówku Ayako. W 1984 roku, na działce bezpośrednio przylegającej z lewej strony do grobu Jimi’ego pochowano Norę – w ten sposób upadła pierwotna koncepcja wspólnego spoczynku rodziny. Poza tym kondycja finansowa rodziny zmieniła się diametralnie a nagrobek Jimi’ego, w zestawieniu z jej obecnym potencjałem, był niewspółmiernie skromny, a także mocno już sfatygowany na skutek upływu lat oraz licznych odwiedzin fanów.


Postanowiono zadziałać z pełnym rozmachem. Na tym samym cmentarzu 


wykupiono 54 działki dla wszystkich członków rodziny Hendrix (na sporządzonej przez Ala liście figurowała także Lucille!), a miały one być skupione wokół nowo wybudowanego, okazałego mauzoleum nad nowym grobem Jimi’ego.



Drugim krokiem, było wydanie książki „My Son Jimi” (AlJas Enterprises, Seattle, 1999 r.). Jako autor figuruje Al Hendrix, a zawiera ona jego wspomnienia, spisane i zredagowana przez Jasa Obrechta. Zilustrowano ją pamiątkami, które były w posiadaniu Al’a (zdjęcia, listy i rysunki Jimi’ego z czasów szkolnych). Spośród wszystkiego co się w niej znalazło największą uwagę budzi zdanie, w którym Al stwierdza, że Jimi był jego jedynym dzieckiem, spośród wszystkich, które urodziła Lucille!


Takie stwierdzenie zrównywałoby status 5-ga pozostałych dzieci Lucille, a głównie Leona, do którego Al nigdy nie zrzekł się praw ojcowskich, ze statusem Janie – wszyscy oni byliby dziećmi adoptowanymi. Trudno oprzeć się wrażeniu, że sformułowanie to było głównym celem powstania książki i przede wszystkim chodziło o zdeprecjonowanie związku małżeńskiego z Lucille, jak i jej samej.
Stanowisko takie zdecydowanie przyjmuje Sharon Lawrence. Twierdzi ona, że Janie wystąpiła z inicjatywą napisania autoryzowanej przez Al’a biografii już w 1995 roku, w 25-tą rocznicę śmierci Jimi’ego, natychmiast po zwycięstwie sądowym. Jas Obrecht, szanowany dziennikarz muzyczny i profesor w Michigan, poczuł się wyróżniony: „Gdy byłem nastolatkiem, Jimi był moim bohaterem. Czułem się zaszczycony możliwością poznania jego ojca”. Kilka dni później, Janie osobiście odebrała go z lotniska i zabrała na lunch. Starała się ukierunkować jego pracę, zanim miał okazję porozmawiać z kimkolwiek innym. Przekonywała go, że Leon nie jest synem Al’a i nie jest bratem Jimi’ego oraz że w okresie dzieciństwa chłopcy nie byli sobie bliscy. Mówiła, że "to ona jest córką Al’a i siostrą Jimi’ego. Obrecht nie powinien też pytać Al’a, czy Jimi miał jakieś dzieci".
Podczas pracy nad książką, w ciągu prawie czterech lat, Obrecht spotkał się z Al’em 17-krotnie w jego domu, a także odbywali rozmowy telefoniczne. Lawrence przytacza kolejne wspomnienia Obrecht’a, z których wynika, że Al bał się Janie, a także podupadał na zdrowiu i szwankowała mu pamięć: „Czasem nie był pewien, kim jestem”. Praca trwała tak długo, ponieważ Al nie był sam w stanie czytać – ostatecznie żona Obrecht’a nagrała na taśmę odczytany przez siebie rękopis, aby Al mógł go wysłuchać.
Czy można jednak przyjąć taką wersję za prawdę ostateczną? A może było to szczere wyznanie starego człowieka, który chciał podsumować i uporządkować swoje życie? Al twierdził, że Lucille mieszkała z Filipińczykiem o imieniu Frank w czasie, gdy zaszła w ciążę, w wyniku której urodził się Leon. Podobno Lucille także przyznała się do tego, iż chłopiec nie jest synem Al’a. Trzeba jednak pamiętać, jak przebiegał związek Al’a z Lucille. Nawet jeśli takie słowa padły, łatwo mogły zostać wypowiedziane, lub raczej wykrzyczane, w trakcie awantury i pod wpływem alkoholu, tylko po to, aby zranić Al’a. Cross, jak zwykle, broni Lucille powołując się na wspomnienia Delores – nie przeczy znajomości z Filipińczykiem, lecz umieszcza ją w innym czasie. Brown natomiast przytacza w tej sprawie następującą wypowiedź Freddie Mae Gautier: „Oto moje wyznanie – Lucille i Al nie byli ze sobą w tym czasie”.

17 kwietnia 2002 roku, niespełna dwa miesiące przed ukończeniem 83-go roku życia, Al Hendrix, zmarł w swoim domu, w trakcie snu. Pogrzeb odbył się w Mount Zion Baptist Church, 10 dni później, 27 kwietnia, a w trakcie ceremonii, tradycyjnie już, odśpiewany został utwór Jimi’ego „Angel” (podczas pogrzebu Jimi’ego słowa tej piosenki odczytała Freddie Mae Gautier). Tym razem, podobnie jak w roku 1995, wykonawcą był mąż Janie, tyle, że... kolejny: Sheldon Reynolds (afroamerykański wokalista i gitarzysta znany z zespołów The Commodores oraz Earth, Wind & Fire), teraz, tak jak jego poprzednik, pracownik „rodzinnej firmy”. Sharon Lawrence ujęła to następująco: „po ceremonii ślubnej na Hawajach... nowa Mrs. Reynolds dodała swojego męża do listy płac Experience Hendrix LLC”. Gdy kościelna ceremonia zakończyła się, procesja dwustu aut, eskortowanych przez policjantów na motocyklach, przejechała około 30 km do Renton, gdzie czekało na Al’a miejsce w pobliżu Jimi’ego - Janie zadbała jednak o to, aby Al spoczął we wspólnej mogile z jej matką Ayako.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Spis treści

Wprowadzenie - W cieniu legendy bluesa Rozdział 1 - Seattle: Dzieciństwo Rozdział 2 - Seattle: Matka Rozdział 3 - Seattle: Dorastanie Rozdzi...