- Jimi Hendrix
Nic nie dawało tak dużych zysków jak trasy koncertowe - Hendrix stał się w tym czasie jednym z najlepiej opłacanych artystów estradowych.
Mitch: "Powiedzmy szczerze - to w Ameryce są naprawdę duże pieniądze."
Noel: "Tournee po Europie zabrałoby więcej czasu, a i tak przyniosłoby ponad połowę mniej dochodu niż koncerty w Ameryce".
Noel: "Nasza codzienność wyglądała mniej więcej tak: lotnisko, samochód, pokój hotelowy, koncert, samochód, pokój hotelowy, samochód, lotnisko...
...Byliśmy w wielu miastach, które rozpoznałbym tylko po hotelu albo garderobie."
6 września obowiązki przywiodły Hendrix'a do Seattle - nie był w rodzinnym mieście niemal 7 lat, a teraz pojawił się w nim po raz drugi w ciągu tego samego, 1968-go, roku.
Ch.R. Cross: "Większość tego krótkiego pobytu zeszła Jimi'emu na imprezowaniu z bratem Leonem, co rozwścieczyło Al'a, który chciał się popisać swoim sławnym synem przed licznymi zaproszonymi do domu gośćmi".
oraz "służbowo" poniżej.
Jouni Sakki (fotograf): "Jako młody chłopak interesowałem się bardziej fotografią niż muzyką. Mieszkałem wtedy w Seattle. Wiele osób mówiło o nadchodzącym koncercie Hendrix'a, więc poszedłem tam. Atmosfera wcale nie była szalona - raczej kościelna. Ludzie w spokoju słuchali wielkiej rodzimej gwiazdy. Mogłem swobodnie poruszać się i robić zdjęcia".
Następnego dnia The Experience zagrał w kanadyjskim Vancouver, gdzie mieszkała Nora, babka Jimi'ego ze strony ojca. Na koncert w Kanadzie Jimi pojechał z rodziną, a nie z zespołem. Podróż odbyła się samochodem, do którego Jimi wsiadł w towarzystwie ojca, brata i "trzymającej rękę na pulsie" June, nowej żony Al'a, której towarzyszyło jej dziecko, 7-letnia córka, która jeszcze kilka miesięcy wcześniej, podczas pierwszej wizyty Jimi'ego w Seattle, nazywała się Genevieve (zdrobniale: Janie) Lisa Jinka, ale teraz, dzięki zabiegom matki - adoptowana przez Al'a - nosiła już nazwisko Hendrix.
Noel: "Prawie spóźniliśmy się na koncert następnego dnia w Spokane. W Vancouver nie wpuścili nas do samolotu, ponieważ nie spodobał się im nasz wygląd. Nie pamiętam, która z linii lotniczych była łaskawa wziąć nas na pokład, ale pamiętam, że nie skarżyliśmy się na tłok, gdyż nikt nie chciał koło nas siedzieć...
...Gdy przybyliśmy do Miami okazało się, że nasz hotel stoi w płomieniach...
...Musieliśmy wracać do Nowego Jorku, a nasz kierowca zostawił nas na lodzie... W Nowym Jorku szybko zostaliśmy wyrzuceni z ekskluzywnego hotelu St. Moritz... nie chciano nas również w Waldorf-Astoria... odmówił nam także Hilton..."
Noel: "Mitch był kompletnie szajbnięty. Na początku trasy on i Chas wynajmowali wspólny pokój, ale Mitch omal doprowadził Chas'a do szaleństwa. Nawet kiedy przyjeżdżaliśmy tylko na jeden koncert, Mitch zawsze rozpakowywał swoje wszystkie trzy walizki, nakładał pastę na szczoteczkę do zębów, zamykał drzwi na łańcuch, kładł telefon pod łóżko dodatkowo przykrywając go poduszką i zażywał pigułki nasenne. Kiedy nadchodziła pora wyjazdu, Gerry (Stickells, road manager) rozwalał łańcuch, budził, ubierał i pakował Mitch'a, podczas gdy ja i Jimi czekaliśmy na nich półżywi w samochodzie. Czasami Jimi znikał, a wtedy ja zajmowałem się Mitch'em, a Gerry szukał Jimi'ego."
Zmęczenie i wyczerpanie potęgowane były dodatkowo stylem życia, jaki muzycy i ich ekipa techniczna prowadzili w trasie: używki, imprezy, hałasy, seks... Noel: "...pewnej nocy jeden z naszych gości zaproszonych na orgię, zamiast w pokoju Jimi'ego, rozebrał się już w zatłoczonym korytarzu hotelowym...".
Innym, istotnym powodem narzekań i frustracji Jimi'ego była jego publiczność, która oczekiwała dzikiego show i znanych piosenek.
Hendrix'owi, który grał je w Anglii już na przełomie 1966 i 1967 roku, i potem przez cały 1967 i 1968 rok, wydawały się stare i był nimi znudzony. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że, owszem, grał je od długiego czasu niemal każdego wieczoru, ale co wieczór w innym miejscu i w większości dla widzów, którzy przyszli zobaczyć go po raz pierwszy, a tych, podobnie jak wcześniej w Anglii, przyciągał wizerunek i muzyka wczesnego Hendrix'a - takiego, jakiego Anglicy zobaczyli na żywo, a Amerykanie na filmie z Monterey.
Wizerunek i muzyka Jimi'ego Hendrix'a stworzone pod kierunkiem Chas'a Chandler'a idealnie "wstrzeliły się" w drugą połowę lat 60-tych, czas globalnego buntu młodego pokolenia. Trzeba przyznać, że Chandler miał nadzwyczajne wyczucie i w zadziwiająco krótkim czasie osiągnął sukces jakiego oczekiwał: "Od samego początku wiedziałem, że będzie wielką gwiazdą !".
Inaczej traktował ten wizerunek i tamtą muzykę Jimi Hendrix - dla niego miały być wyłącznie trampoliną do zrobienia kariery - już wkrótce wielokrotnie twierdził, że muzyka powinna być lżejsza i wspominał o chęci stworzenia większych, bardziej różnorodnych zespołów niż rockowe trio.
Granie prostych i buntowniczych utworów z agresywnymi riffami, popartych równie buntowniczym i anarchistycznym zachowaniem na scenie, nie było typowe dla Afroamerykanów, którym "w duszy" grała inna muzyka - inaczej ją rozumieli, co było wynikiem różnic kulturowych, ale także statusu społecznego i mentalności, a Jimi Hendrix, czy tego chciał, czy nie, był Afroamerykaninem !
Chandler nie zamierzał zmieniać swojej koncepcji - ostatnimi utworami jakie Hendrix nagrał pod jego kierunkiem były "Crosstown Traffic" i "All Along The Watchtower" (w styczniu) oraz "Gypsy Eyes" (w kwietniu). Wszystkie one były krótkie i przebojowe.
Chandler, pomimo że zawsze uważał, iż aby zarobić pieniądze, trzeba nagrywać własne kompozycje, to tym razem się ugiął - chciał powtórzyć manewr jaki wcześniej wykonał z "Hey Joe". Tym razem cover "All Along The Watchtower" miał spełnić rolę "haczyka" w USA, na który złowi się i zwróci na Hendrix'a uwagę jeszcze szersza rzesza amerykańskich nastolatków - być może była to jednocześnie próba przechwycenia chociaż części szerokiej rzeszy wielbicieli Dylan'a.
Jimi nie chciał grać starych przebojów, a nie potrafił - tym bardziej bez Chas'a Chandler'a - nagrać nowych, równie atrakcyjnych. Coraz częściej też zarzucano mu, że "sprzedał się białym". To powodowało dodatkowe rozterki i wątpliwości związane z rodzajem tworzonej przez niego muzyki.
Noel: "W czasach wzrastającego napięcia związanego z rasizmem Jimi był w centrum uwagi... to dało mu wiele do myślenia. Wcześniej nie zastanawiał się nad tym, że był czarny. Był po prostu Jimi'm, człowiekiem i supergwiazdą muzyki pop... Lubił się wyróżniać, ubierać w błyszczące rzeczy i zwracać na siebie uwagę swoim zachowaniem... Nie lubił tego, że dziennikarze podkreślali fakt, iż był "czarną gwiazdą rocka"... Z przyjemnością grałby dla czarnej części publiczności, ale na jego koncerty przychodzili głównie biali."
Biała publiczność, rozlokowana na olbrzymim obszarze USA, nie była w stanie ewoluować równocześnie z Hendrix'em, ambitnym afroamerykańskim muzykiem, co okazało się pułapką, z której Jimi nie potrafił się wydostać.
Nie mając pomysłów na nowe, atrakcyjne, i oparte na riffach kompozycje, Hendrix nadal włączał do swojego repertuaru koncertowego covery. Na stałe zagościły nie tylko "Sunshine Of Your Love" tria Cream, oraz "Tax Free", temat podkradziony w styczniu szwedzkiemu duetowi, ale nawet hymn amerykański "The Star-Spangled Banner".
1. "Fire"
2. "Sunshine Of Your Love"
3. "Come On"
4. "Hey Joe"
5. "Red House"
6. "I Don't Live Today"
7. "Foxy Lady"
8. "Star Spangled Banner"
9. "Purple Haze"
Noel: "Wróciwszy do San Francisco zagraliśmy kilka koncertów w Winterland, które były nagrywane... byłem znudzony stylem i humorami Jimi'ego, a Mitch wkurzał mnie mówiąc o swoim pochodzeniu i przeszłości, przez co czułem się gorszy. Muszę przyznać, że kilka razy umyślnie źle grałem, aby przeszkadzać Jimi'emu... Bill Graham dał nam pierścienie, do kompletu z zegarkami, którymi obdarował nas w lutym. Taśmy z nagraniem zabrał Jeffery."
Repertuar zagrany w trakcie serii 6-ciu koncertów w trzy wieczory, 10-go, 11-go i 12-go października, w Winterland (tym samym, w którym tak udanie rozpoczęto drugą amerykańską trasę na początku lutego tego samego roku) można uznać, za najbardziej miarodajny dla tego okresu - odzwierciedlają repertuar grany jesienią 1968 roku, a wiele utworów wykonanych zostało tu w znacznie wydłużonych wersjach (liczby w nawiasach oznaczają ilość wykonań tego samego utworu w trakcie trzech wieczorów):
2. "Voodoo Child (SR)" (x3)***
3. "Red House" (x3)*
4. "Foxy Lady" (x5)*
5. "Like A rolling Stone" (x3)
6. "The Star Spangled Banner" (x4)
7. "Purple Haze" (x6)*
8. "Tax Free" (x3)
9. "Lover Man" (x3)
10. "Sunshine Of Your Love" (x2)
11. "Hear My Train A Comin" (x1)
12. "Killing Floor" (x1)
13. "Hey Joe" (x3)
14. "Spanish Castle Magic" (x2)**
15. "Fire" (x2)*
16. "Wild Thing" (x1)
17. "Manic Depression" (x1)*
18. "Little Wing" (x1)**
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz