środa, 17 kwietnia 2024

Rozdział 45 - Cena sławy: W pułapce oczekiwań i pieniędzy


"Mitch i Noel chcieli szybko wracać z tej trasy. 
Nasza muzyka robi się coraz brzydsza, ale tak samo dzieje się z czasami, 
w których żyjemy."
- Jimi Hendrix

W 1968 roku nastała w USA - spóźniona w stosunku do UK - moda na Hendrix'a, którą napędził przede wszystkim film z festiwalu w Monterey. Ci, którzy filmu nie widzieli, o wyczynach Jimi'ego słyszeli, lub czytali w prasie.

Nic nie dawało tak dużych zysków jak trasy koncertowe - Hendrix stał się w tym czasie jednym z najlepiej opłacanych artystów estradowych.
Mitch: "Powiedzmy szczerze - to w Ameryce są naprawdę duże pieniądze."
Noel: "Tournee po Europie zabrałoby więcej czasu, a i tak przyniosłoby ponad połowę mniej dochodu niż koncerty w Ameryce".

30 lipca 1968 roku ruszyła kolejna, trzecia już, intensywna trasa po Ameryce Północnej. Przez półtora miesiąca, do 15 września, Hendrix ponownie koncertował niemal każdego dnia.
Noel: "Nasza codzienność wyglądała mniej więcej tak: lotnisko, samochód, pokój hotelowy, koncert, samochód, pokój hotelowy, samochód, lotnisko... 

...Byliśmy w wielu miastach, które rozpoznałbym tylko po hotelu albo garderobie."

Noel przyozdobił swój kapelusz fantazyjnym piórkiem, 
a Jimi...
Tak się jakoś złożyło, że razem z Chas'em zniknął kapelusz.
W kapeluszu Jimi wystąpił po raz ostatni w 1968 roku 6-go lipca w Woburn.
Podczas trzeciej trasy zawsze miał odkrytą głowę.

6 września obowiązki przywiodły Hendrix'a do Seattle - nie był w rodzinnym mieście niemal 7 lat, a teraz pojawił się w nim po raz drugi w ciągu tego samego, 1968-go, roku.

Ch.R. Cross: "Większość tego krótkiego pobytu zeszła Jimi'emu na imprezowaniu z bratem Leonem, co rozwścieczyło Al'a, który chciał się popisać swoim sławnym synem przed licznymi zaproszonymi do domu gośćmi".  

Nikomu nie przeszkadzało, że Jimi i Noel wyraźnie od długiego czasu unikali fryzjera.
Powyżej Jimi z rodziną i zespołem prywatnie...
oraz "służbowo" poniżej.

Jouni Sakki (fotograf): "Jako młody chłopak interesowałem się bardziej fotografią niż muzyką. Mieszkałem wtedy w Seattle. Wiele osób mówiło o nadchodzącym koncercie Hendrix'a, więc poszedłem tam. Atmosfera wcale nie była szalona - raczej kościelna. Ludzie w spokoju słuchali wielkiej rodzimej gwiazdy. Mogłem swobodnie poruszać się i robić zdjęcia".

Następnego dnia The Experience zagrał w kanadyjskim Vancouver, gdzie mieszkała Nora, babka Jimi'ego ze strony ojca. Na koncert w Kanadzie Jimi pojechał z rodziną, a nie z zespołem. Podróż odbyła się samochodem, do którego Jimi wsiadł w towarzystwie ojca, brata i "trzymającej rękę na pulsie" June, nowej żony Al'a, której towarzyszyło jej dziecko, 7-letnia córka, która jeszcze kilka miesięcy wcześniej, podczas pierwszej wizyty Jimi'ego w Seattle, nazywała się Genevieve (zdrobniale: Janie) Lisa Jinka, ale teraz, dzięki zabiegom matki - adoptowana przez Al'a - nosiła już nazwisko Hendrix. 

Pomimo że przemieszczano się autem kupionym za pieniądze Jimi'ego, to nie pozwolono mu jednak prowadzić, co można uznać za równie przezorne jak pokazywanie w towarzystwie Hendrix'a jego małej (nawet nie przyrodniej) siostry, przyszłej spadkobierczyni "rodzinnej" fortuny.

Zaproszona na koncert 85-letnia Nora potraktowana została jak gość honorowy - Leon Hendrix: "Management usadził rodzinę w pierwszym rzędzie, a babcię Norę przed największym głośnikiem. Może myśleli, że jest tak stara, że nie dosłyszy? Patrzyłem jak zakrywa uszy rękoma. Dzięki Bogu tata przesadził ją w inne miejsce, z tyłu sali. Pod koniec Jimi zadedykował jej "Foxy Lady".


Nora (do reportera stacji telewizyjnej): "Oh, mój łaskawco, co on wyczyniał z tą gitarą! I w ogóle nie rozumiem, jak on znosi ten hałas?"

Hendrix od dłuższego już czasu uskarżał się publicznie na swój los gwiazdy, a wobec rodziny wręcz lamentował - Diane Hendrix (kuzynka Jimi'ego): "Kiedy przyjechał na koncert do Vancouver w Kanadzie, błagał o przerwę... Wypłakiwał się mojej mamie. Nie chciał kontynuować trasy... Był wykończony. Naprawdę potrzebował odpoczynku".

Na trasie, oprócz wysiłku fizycznego i emocjonalnego związanego z graniem koncertów, często pojawiały się dodatkowe trudności, które potęgowały zniechęcenie.
Noel: "Prawie spóźniliśmy się na koncert następnego dnia w Spokane. W Vancouver nie wpuścili nas do samolotu, ponieważ nie spodobał się im nasz wygląd. Nie pamiętam, która z linii lotniczych była łaskawa wziąć nas na pokład, ale pamiętam, że nie skarżyliśmy się na tłok, gdyż nikt nie chciał koło nas siedzieć... 
...Gdy przybyliśmy do Miami okazało się, że nasz hotel stoi w płomieniach... 
...Musieliśmy wracać do Nowego Jorku, a nasz kierowca zostawił nas na lodzie... W Nowym Jorku szybko zostaliśmy wyrzuceni z ekskluzywnego hotelu St. Moritz... nie chciano nas również w Waldorf-Astoria... odmówił nam także Hilton..."

Trudno się dziwić menedżerom i właścicielom renomowanych hoteli...

Noel: "Mitch był kompletnie szajbnięty. Na początku trasy on i Chas wynajmowali wspólny pokój, ale Mitch omal doprowadził Chas'a do szaleństwa. Nawet kiedy przyjeżdżaliśmy tylko na jeden koncert, Mitch zawsze rozpakowywał swoje wszystkie trzy walizki, nakładał pastę na szczoteczkę do zębów, zamykał drzwi na łańcuch, kładł telefon pod łóżko dodatkowo przykrywając go poduszką i zażywał pigułki nasenne. Kiedy nadchodziła pora wyjazdu, Gerry (Stickells, road manager) rozwalał łańcuch, budził, ubierał i pakował Mitch'a, podczas gdy ja i Jimi czekaliśmy na nich półżywi w samochodzie. Czasami Jimi znikał, a wtedy ja zajmowałem się Mitch'em, a Gerry szukał Jimi'ego."

Zmęczenie i wyczerpanie potęgowane były dodatkowo stylem życia, jaki muzycy i ich ekipa techniczna prowadzili w trasie: używki, imprezy, hałasy, seks... Noel: "...pewnej nocy jeden z naszych gości zaproszonych na orgię, zamiast w pokoju Jimi'ego, rozebrał się już w zatłoczonym korytarzu hotelowym...".

Innym, istotnym powodem narzekań i frustracji Jimi'ego była jego publiczność, która oczekiwała dzikiego show i znanych piosenek. 


"Foxy Lady", "Purple Haze", "Wild Thing" czy "Hey Joe", to oparte na solidnych riffach, a jednocześnie melodyjne i łatwo "wpadające w ucho" utwory, posiadające wszelkie znamiona przeboju.
Hendrix'owi, który grał je w Anglii już na przełomie 1966 i 1967 roku, i potem przez cały 1967 i 1968 rok, wydawały się stare i był nimi znudzony. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że, owszem, grał je od długiego czasu niemal każdego wieczoru, ale co wieczór w innym miejscu i w większości dla widzów, którzy przyszli zobaczyć go po raz pierwszy, a tych, podobnie jak wcześniej w Anglii, przyciągał wizerunek i muzyka wczesnego Hendrix'a - takiego, jakiego Anglicy zobaczyli na żywo, a Amerykanie na filmie z Monterey.

Wizerunek i muzyka Jimi'ego Hendrix'a stworzone pod kierunkiem Chas'a Chandler'a idealnie "wstrzeliły się" w drugą połowę lat 60-tych, czas globalnego buntu młodego pokolenia. Trzeba przyznać, że Chandler miał nadzwyczajne wyczucie i w zadziwiająco krótkim czasie osiągnął sukces jakiego oczekiwał: "Od samego początku wiedziałem, że będzie wielką gwiazdą !".

Inaczej traktował ten wizerunek i tamtą muzykę Jimi Hendrix - dla niego miały być wyłącznie trampoliną do zrobienia kariery - już wkrótce wielokrotnie twierdził, że muzyka powinna być lżejsza i wspominał o chęci stworzenia większych, bardziej różnorodnych zespołów niż rockowe trio.

Granie prostych i buntowniczych utworów z agresywnymi riffami, popartych równie buntowniczym i anarchistycznym zachowaniem na scenie, nie było typowe dla Afroamerykanów, którym "w duszy" grała inna muzyka - inaczej ją rozumieli, co było wynikiem różnic kulturowych, ale także statusu społecznego i mentalności, a Jimi Hendrix, czy tego chciał, czy nie, był Afroamerykaninem !

Chandler nie zamierzał zmieniać swojej koncepcji - ostatnimi utworami jakie Hendrix nagrał pod jego kierunkiem były "Crosstown Traffic" i "All Along The Watchtower" (w styczniu) oraz "Gypsy Eyes" (w kwietniu). Wszystkie one były krótkie i przebojowe. 

Chandler, pomimo że zawsze uważał, iż aby zarobić pieniądze, trzeba nagrywać własne kompozycje, to tym razem się ugiął - chciał powtórzyć manewr jaki wcześniej wykonał z "Hey Joe". Tym razem cover  "All Along The Watchtower" miał spełnić rolę "haczyka" w USA, na który złowi się i zwróci na Hendrix'a uwagę jeszcze szersza rzesza amerykańskich nastolatków - być może była to jednocześnie próba przechwycenia chociaż części szerokiej rzeszy wielbicieli Dylan'a.

Jimi nie chciał grać starych przebojów, a nie potrafił - tym bardziej bez Chas'a Chandler'a - nagrać nowych, równie atrakcyjnych. Coraz częściej też zarzucano mu, że "sprzedał się białym". To powodowało dodatkowe rozterki i wątpliwości związane z rodzajem tworzonej przez niego muzyki.

Noel: "W czasach wzrastającego napięcia związanego z rasizmem Jimi był w centrum uwagi... to dało mu wiele do myślenia. Wcześniej nie zastanawiał się nad tym, że był czarny. Był po prostu Jimi'm, człowiekiem i supergwiazdą muzyki pop... Lubił się wyróżniać, ubierać w błyszczące rzeczy i zwracać na siebie uwagę swoim zachowaniem... Nie lubił tego, że dziennikarze podkreślali fakt, iż był "czarną gwiazdą rocka"... Z przyjemnością grałby dla czarnej części publiczności, ale na jego koncerty przychodzili głównie biali."

Biała publiczność, rozlokowana na olbrzymim obszarze USA, nie była w stanie ewoluować równocześnie z Hendrix'em, ambitnym afroamerykańskim muzykiem, co okazało się pułapką, z której  Jimi nie potrafił się wydostać. 

Nie mając pomysłów na nowe, atrakcyjne, i oparte na riffach kompozycje, Hendrix nadal włączał do swojego repertuaru koncertowego covery. Na stałe zagościły nie tylko "Sunshine Of Your Love" tria Cream, oraz "Tax Free", temat podkradziony w styczniu szwedzkiemu duetowi, ale nawet hymn amerykański "The Star-Spangled Banner". 

2-go października, w wywiadzie dla "Honolulu Advertiser", Jimi powiedział: "Nasza muzyka to rock progresywny. Jest bardzo emocjonalna, a my gramy zawsze tak, jak czujemy. Tej samej piosenki nigdy nie gramy tak samo. Wszystkie piosenki są napisane przeze mnie"... po czym 5-go października zagrał w stolicy Hawajów set, na który złożyły się:
1. "Fire"
2. "Sunshine Of Your Love"
3. "Come On"
4. "Hey Joe"
5. "Red House"
6. "I Don't Live Today"
7. "Foxy Lady"
8. "Star Spangled Banner"
9. "Purple Haze"
Utwory wytłuszczone, niemal połowa występu, to covery ! a wszystkie pozostałe pochodzą z pierwszego LP !


Innym sposobem Jimi'ego na wypełnienie czasu podczas występów stało się wydłużanie granych kompozycji i rozciąganie ich do wersji nawet kilkunastominutowych.

Noel: "Wróciwszy do San Francisco zagraliśmy kilka koncertów w Winterland, które były nagrywane... byłem znudzony stylem i humorami Jimi'ego, a Mitch wkurzał mnie mówiąc o swoim pochodzeniu i przeszłości, przez co czułem się gorszy. Muszę przyznać, że kilka razy umyślnie źle grałem, aby przeszkadzać Jimi'emu... Bill Graham dał nam pierścienie, do kompletu z zegarkami, którymi obdarował nas w lutym. Taśmy z nagraniem zabrał Jeffery."

Repertuar zagrany w trakcie serii 6-ciu koncertów w trzy wieczory, 10-go, 11-go i 12-go października, w Winterland (tym samym, w którym tak udanie rozpoczęto drugą amerykańską trasę na początku lutego tego samego roku) można uznać, za najbardziej miarodajny dla tego okresu - odzwierciedlają repertuar grany jesienią 1968 roku, a wiele utworów wykonanych zostało tu w znacznie wydłużonych wersjach (liczby w nawiasach oznaczają ilość wykonań tego samego utworu w trakcie trzech wieczorów):

1. "Are You Experienced" (x2)*
2. "Voodoo Child (SR)" (x3)***
3. "Red House" (x3)*
4. "Foxy Lady" (x5)*
5. "Like A rolling Stone" (x3)
6. "The Star Spangled Banner" (x4)
7. "Purple Haze" (x6)*
8. "Tax Free" (x3)
9. "Lover Man" (x3)
10. "Sunshine Of Your Love" (x2)
11. "Hear My Train A Comin" (x1)
12. "Killing Floor" (x1)
13. "Hey Joe" (x3)
14. "Spanish Castle Magic" (x2)**
15. "Fire" (x2)*
16. "Wild Thing" (x1)
17. "Manic Depression" (x1)*
18. "Little Wing" (x1)**

W zestawie 18 tytułów, 7 było coverami, a 11 to kompozycje Hendrix'a - o ile uznamy "Lover Man" za jego autorskie dzieło - tylko "Hear My Train A Comin" był nową, nieopublikowaną kompozycją Hendrix'a.
Gwiazdki oznaczają LP, z którego utwór pochodzi:
* "Are You Experienced"
** "Axis: Bold As Love"
*** "Electric Ladyland"


Pułapka, w którą wpadł Jimi Hendrix stopniowo zaciskała się, a wreszcie zatrzasnęła...

Noel: "Nie przejmowaliśmy się, kiedy Jimi spóźniał się na samolot, ale kiedy ludzie z firmy płytowej zabrali nas z lotniska z powrotem do hotelu, wiedzieliśmy, że to coś poważnego. Jeffery właśnie rozmawiał z Jimi'm, któremu odbiło i nie chciał grać... kilka razy już to zrobił... Jimi cierpiał na depresyjne ataki paniki... czuł się zagrożony i miał uczucie, że ktoś go śledzi... Obciążało go wiele problemów... spór o kontrakt z Ed'em Chalpin'em... kilka spraw o ojcostwo... Jimi podciął sobie żyły. Utrzymano to w tajemnicy..."

Ekskluzywna, kolorowa wersja oryginalnego plakatu (90x64cm) 
wydrukowana w znacznie mniejszym nakładzie
 niż alternatywny czarno-biały plakat (60x41,5cm)
Obie wersje anonsują festiwal z udziałem Hendrix'a.

Festiwal FLIGHT TO LOWLANDS PARADISE TWO odbył się w Utrecht w Holandii 28 grudnia 1968 roku. Występ The Jimi Hendrix Experience został odwołany w ostatniej chwili (zastąpiony przez Pink Floyd) - jako oficjalną przyczynę podano uraz nogi Hendrix'a przebywającego nadal w Nowym Jorku, a nawet informację: "Jimi Hendrix złamał nogę wchodząc na pokład samolotu w Londynie, więc nie mógł wystąpić".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Spis treści

Wprowadzenie - W cieniu legendy bluesa Rozdział 1 - Seattle: Dzieciństwo Rozdział 2 - Seattle: Matka Rozdział 3 - Seattle: Dorastanie Rozdzi...