sobota, 18 maja 2024

Rozdział 18 - Ponowne narodziny: Greenwich Village

 

"Linda (Keith) zakochała się w Jimi'm do szaleństwa i pragnęła zaangażowanego związku. Była bardzo zdesperowana, chciała żeby coś z tego wyszło..."
             - Sheila Klein, przyjaciółka Lindy (Z. Pająk "Szaman Rocka" str.458)


Świat Harlemu dla Lindy Keith był abstrakcją. Jej sceną było Greenwich Village, nowojorski odpowiednik Haight-Ashbury w San Francisco. Klimat obu tych dzielnic, położonych na dwóch krańcach Ameryki, bliski był "Swingującemu Londynowi".
Juma Sultan: "Muzyka, sztuka, obrazy i poezja. W Village obecne były wtedy wszystkie przejawy kultury. Rzadko się o tym mówi, ale największe znaczenie miał psychodeliczny aspekt lat 60-tych."

Linda: Uwielbiał Greenwich Village. Raczej nie bywał tam często zanim zaczął tam grać.

Nowa, biała dzielnica. Inni ludzie, inny świat. Najprawdopodobniej bez wsparcia Lindy, Hendrix w Greenwich Village przypominałby Julię Roberts na Rodeo Drive bez Richard'a Gere ("Pretty Woman" 1990).
Początek budowania kariery muzycznej pod własnym nazwiskiem, był jedną z najdziwniejszych i najbardziej groteskowych sytuacji, jakie zdarzyły się w życiu Hendrix'a.
Nie mając jeszcze żadnych konkretnych możliwości, Jimmy za namową Lindy, zaczął grać na ulicy. Wkrótce dołączył do nich nowo poznany Paul Caruso grający na harmonijce ustnej.
Linda: "Zawsze chciałam żeby Jimmy śpiewał, ale on nie chciał. Zatem musiałam ja (śpiewać). Sądzę, że wydawałam rozdzierające dźwięki..."
Nieformalne trio: Hendrix na gitarze, amator Paul Caruso na harmonijce ustnej i niepotrafiąca śpiewać wokalistka, Linda Keith, robiło to, co Dylan w pojedynkę, najważniejsze dla nich jednak, że w tej samej dzielnicy, w której Dylan również debiutował.

Paul Caruso: "Kiedy pierwszy raz zobaczyłem Jimi’ego w Village wyglądał niedorzecznie. Miał na sobie wielką koszulę i psychodeliczne pasiaste dzwony (spodnie). Koszula kompletnie nie pasowała do spodni . I naprawdę niósł gitarę w worku. Powiedziałem: Oto Johnny B Good”.
Pomimo osobliwego wyglądu, w Greenwich Village, Hendrix nie wyróżniał się tak bardzo.
Linda: "Ludzie tam byli wspaniali, wszyscy interesowali się muzyką i był wśród nich szczęśliwy... Wtedy podjął decyzję. Chciał założyć swój własny zespół."
Hendrix.: "W końcu ma się dość grania tych samych piosenek. Pojechałem do Greenwich Village w NY i założyłem zespół The Rainflowers. Zmienialiśmy skład z tysiąc razy."
Juma Sultan: "Poznałem Jimi’ego w West Village. Kursował miedzy Village a Harlemem, ale jego muzyka była lepiej przyjmowana w Village."

Hendrix przyjął nowy pseudonim artystyczny - teraz nazywał się Jimmy James. W Greenwich Village było miejsce dla każdego i Jimmy James zaczął dosyć regularnie występować w kilku klubach.

Paul Caruso: "To co robił było nowe i zdumiewające. Ludzie dowiadywali się gdzie grał, szli tam i słuchali. Wiedzieli, że dzieje się coś fantastycznego."

Relacja Paul'a Caruso jest jednak bardzo subiektywna - owszem Hendrix zwracał na siebie uwagę, lecz nie działo się nic, co wróżyłoby lepszą przyszłość.

Linda bardzo chciała pomóc Jimmy'emu w karierze muzycznej, jednak chciała zrobić to tak, żeby zatrzymać go przy sobie. Obawiała się, że zniechęcony może przy najbliższej okazji ponownie wyruszyć w trasę z jakimś zespołem.
Postanowiła znaleźć mu producenta. Nagrała kasetę demo z jego klubowym występem, jednak jakość nagrania była zbyt słaba. W tej sytuacji zdecydowała, że musi przyprowadzić kogoś wpływowego, żeby usłyszał i zobaczył Jimmy'go James'a na żywo.

Oficjalnie była nadal dziewczyną gitarzysty Keith'a Richards'a, a menedżer "Stonesów", Andrew Loog Oldham, partnerem jej najlepszej przyjaciółki. Cała ekipa była na miejscu, więc Linda postanowiła zadziałać w kręgu, w którym czuła się najpewniej.
Hendrix nie prezentował się zbyt okazale, więc żeby zwiększyć jego szanse i spotęgować wrażenie, Linda wykradła swojemu chłopakowi gitarę, białego Fender Stratocastera.
Andrew Loog Oldham dał się zaprosić na wieczorne wyjście do klubu, chociaż nie bardzo wiedział w jakim celu ? S
ytuacja była dla niego trochę niezręczna - szedł wieczorem do klubu z dziewczyną swojego gitarzysty. Na wszelki wypadek zabrał ze sobą wspólnika, Tony'ego Calder'a.
Linda liczyła na to samo "piorunujące" wrażenie, jakie Hendrix wywarł na niej przy ich pierwszym spotkaniu. Plan był taki, że Linda nie przedstawi Jimmy'ego osobiście, ale zwróci uwagę producenta na występującego artystę, zachwycając się jego grą.

Spotkanie odbyło się, jednak Hendrix nie zrobił na Oldhamie żadnego wrażenia, pomimo że Linda usilnie starała się go "zareklamować".
Linda: "Zupełnie nie wiedział o co mi chodzi... Myślał, że zwariowałam."
Tony Calder: "Andrew był w kiepskim humorze, bo poprzedniego wieczora przesadził z prochami..."
Oldham miał wystarczająco dużo kłopotów ze "Stonesami", a kolejny, dziko wyglądający i w dodatku "czarny" gitarzysta, nie był mu do "białego" zespołu potrzebny.
Porażka przygnębiła Lindę i Jimmy'ego - ona wiele mu po tym spotkaniu obiecywała, a on jej wierzył.

Linda nie poddała się. Udało jej się namówić kolejną parę producencką: Seymour'a Stein'a i Richard'a Gottehrer'a. Plan był dokładnie taki sam jak poprzednio.
Tym razem Hendrix postanowił dodać "coś od siebie". Linda opowiadała mu o obcej dla niego londyńskiej scenie muzycznej i gitarzystach nowej generacji, takich jak Clapton, czy Pete Townshend z The Who. Ten drugi słynął także z tego, że rozbijał swoje gitary na scenie. Naiwny Jimmy, podobnie jak przeceniał znaczenie fryzury Dylan'a, wyolbrzymił swoje wyobrażenie o znaczeniu wyczynów Townshend'a i... niespodziewanie dla wszystkich zaczął w trakcie występu rozbijać gitarę - tę samą, którą Linda wykradła Richardsowi, i którą być może zamierzała zwrócić !
Seymour Stein: "Ona wpadła w histerię... jakby jej najlepszy przyjaciel został na jej oczach zamordowany."
Linda: "(Stein) Nie był nastawiony tak negatywnie jak Oldham, ale także nie był zainteresowany."

Hendrix w Greenwich Village nie odniósł sukcesu. Jeśli jakieś opinie mówią inaczej, to należy uznać, że wyraźne piętno odcisnęły na nich późniejsze dokonania Hendrix'a z okresu sławy, w związku z czym trudno je traktować jako w pełni miarodajne.
 
Żaden "rasowy' producent muzyczny nie zwrócił na Hendrix'a w tym czasie uwagi. Także John Hammond, któremu Jimmy został przedstawiony i z którego synem grał, nie wykazał zainteresowania, a przecież to wyłącznie jego kaprysem było wydanie przez Columbię pierwszej płyty Dylan'a.

Brak z tego okresu jakichkolwiek zdjęć, czy choćby plakatów z jego nazwiskiem - Jimmy James. Jedyny plakat jaki udało się odnaleźć, archiwista Steven Roby zamieścił w swojej książce "Black Gold".

Jest to plakat reklamujący występ, jak napisał Roby z dnia 13 września, lecz na plakacie wydrukowano datę 23 września, a tego dnia, około godziny 21-ej wieczorem, Hendrix wyleciał do Anglii ! 
Tak czy inaczej, osoba Hendrix'a ukryta jest na nim pod nazwą Blue Flame.

Głównym ówczesnym osiągnięciem było to, że Hendrix w końcu zaczął występować samodzielnie. Nie komponował - nie miał odwagi, lub jeszcze nie potrafił. Niewiele śpiewał. Grał covery i improwizacje. Miał jednak scenę dla siebie i robił na niej to, co chciał.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Spis treści

Wprowadzenie - W cieniu legendy bluesa Rozdział 1 - Seattle: Dzieciństwo Rozdział 2 - Seattle: Matka Rozdział 3 - Seattle: Dorastanie Rozdzi...