środa, 8 maja 2024

Rozdział 27 - Anglia: Jimi Hendrix rośnie w siłę

 

"Jeffrey i Chandler potraktowali Brytanię jak laboratorium.
Gdy podpisali umowę z Warner Bros. Hendrix był już gotowy do wypłynięcia na szerokie wody."
- Chris Stamp (Track Records)
 

"Kiedy... czujesz wibracje i możesz się wyszaleć, to dotyka twojej duszy."
- Jimi Hendrix


Jimi Hendrix pozostawił trwałe ślady na duszach wielu istnień, a swoje podboje rozpoczął na dobre wiosną 1967 roku.

Istnienie wszechświata opiera się na działaniu dwóch przeciwstawnych, równoważących się sił. Czy nam się to podoba, czy też nie, my ludzie, również podlegamy tym siłom - wiatr wieje raz z jednej, raz z drugiej strony - udaje nam się zachować równowagę, lub dajemy się porwać podmuchowi, a definiują nas emocje. Jimi doskonale zdawał sobie z tego sprawę.

Hendrix: "To jest jak miłość połączona z nienawiścią, tak... się czujesz kiedy dziewczyna cię zdradza... bo choćbyś był najzacniejszym człowiekiem, to gdzieś w głębi twojego serca tkwi paskudny mrok".

Obcowanie z Hendrix'em zawsze niosło pewne ryzyko - z jednej strony zapewniało doznania nowe i wspaniałe, często niezapomniane, po których nic już nie było takie samo, z drugiej strony mogło zrujnować życie.

Jimi, postrzegany jako niczym nieskrępowany macho, w swoim krótkim życiu uwiódł bardzo wiele osób - mężczyzn za pomocą muzyki, a kobiety poprzez seks.

Noel Redding: "Śmialiśmy się, że najwięcej płyt sprzedamy dzięki temu, że śpimy z naszymi fankami."

Hendrix: "Wiesz co naprawdę kręci mnie w Londynie? Obserwowanie mijających mnie dziewczyn. To fantastyczne miasto do ekscytowania się dziewczynami. Pochodzą z różnych krajów i wszystkie są piękne... 
Wielu ludzi uważa, że to co robię z gitarą jest wulgarne. Ja tak nie myślę. Seksowne - być może. Ale chyba każda muzyka z mocnym rytmem jest seksowna. Muzyka to tak osobisty środek wyrazu, że musi emanować seksem... Świat kręci się wokół seksu. Muzyka powinna odpowiadać ludzkim emocjom, a czy ktoś zna bardziej ludzką emocję niż seks?
Nie opieramy się na melodii, lecz raczej na podziałach rytmicznych... Przekonaliśmy się, że to działa na publiczność."
Jimi, w którego genach tliły się ślady afrykańskich i indiańskich przodków, rytm wyczuwał niemal intuicyjnie.

Aby dokonać wielu podbojów, wpierw trzeba było zdobyć popularność, a to ma swoją cenę. W lutym, marcu i kwietniu zespół intensywnie pracował głównie poza Londynem - brano każdą ofertę niezależnie od odległości i pogody. Muzycy mieli dać się poznać w całej Anglii, ale przede wszystkim chodziło o zgranie zespołu i nabranie doświadczenia scenicznego - The Jimi Hendrix Experience musiał pozostać w ciągłym ruchu.

Noel Redding: "Grając, z każdym dniem byliśmy lepsi, no i ilość artykułów w prasie zwiększała się z godziny na godzinę... Wszystko się zmieniało, ale nasze dni wyglądały tak samo: późne wstawanie, podróż, występ, picie alkoholu, czołganie się do łóżka pomiędzy czwartą a ósmą rano. Większość dni spędzaliśmy w umysłowo-cielesnym odrętwieniu, podróżując do prawie wszystkich zakątków Anglii... Samochód, który zazwyczaj prowadził Stickells miał za mało miejsc, w związku z czym siedziałem wciśnięty pomiędzy sufit a instrumenty... To było piekło. Zapłaciliśmy za to... Często byliśmy zbyt zmęczeni, aby rozmawiać."

Trasa była chaotyczna i wyczerpująca. Niekiedy publiczność nie wiedziała na kogo przychodzi. Zespół był tani, więc dostawał angaż w prowincjonalnych klubach, do których miejscowi i tak przychodzili, gdyż była to jedyna lokalna rozrywka. Najgorsze były chyba występy w klubach dla robotników - facetów w kaszkietach i w koszulach z podwiniętymi rękawami - zajętych sobą, piciem piwa i pluciem na podłogę pokrytą trocinami.
Noel Redding: "Patrząc na to z perspektywy czasu, to nie każdy nas lubił. Cały czas zdarzały się fatalne noce, podczas których publiczność nienawidziła nas i każdego dźwięku, który graliśmy."

Hendrix: "To co dostaną od muzyki zależy od nich samych. To czuć od razu, kiedy tylko wychodzisz na scenę. Zanim jeszcze zagramy pierwszy dźwięk, czujesz to wyraźnie... Kiedy publiczność nam pomaga, potrafimy naprawdę porządnie się zebrać. Ale jeśli tylko siedzą sztywno i robią głupie miny, to ja mam to gdzieś."

Noel Redding: "Zwiększająca się presja była przyczyną problemów osobistych: ja za dużo piłem, a Jimi miewał zmienne humory... W Bolton Jimi był bez formy - spartaczył trzy z czterech utworów, które graliśmy. Jeśli nie wyszła ci gra w  Bolton, to nie powinieneś zabawić tam długo. Poradzono nam, aby pojechać następnym pociągiem do Blackpool... Połknęliśmy kilka pigułek i ruszyliśmy do hotelu. Zapomnieliśmy jednak, w którym zostaliśmy zameldowani i w końcu o piątej rano zrezygnowaliśmy  z dalszego szukania i poszliśmy się przespać do motelu."

Nawet kiedy zespół miał już na koncie hit z listy przebojów i występy w telewizji, niekiedy nadal grał za bardzo niską, zabukowaną wcześniej gażę. Kilkukrotnie zdarzyło się, że Jimi, o ile odpowiednio wcześnie nie znalazł się w okolicach sceny, nie mógł przepchnąć się przez stłoczony w małym klubie tłum, gdyż nikt go nie rozpoznawał i nie reagowano na jego prośby o rozstąpienie się. Któregoś razu musiano wciągnąć go przez boczne okno za sceną.

A jednak popularność zespołu ciągle rosła - występy szalonego, dziko wyglądającego "czarnego" (Sting wspominał, że Jimi Hendrix był pierwszym czarnoskórym artystą - a może także człowiekiem - jakiego widział) budziły sensację - a o to przecież chodziło.



Chris Stamp (Track Records): "Jimi wchodził na małą, podłą scenę, w małym, podłym klubie, i tworzył magię."


Aby dotrzeć do szerszego grona fanów, od 31 marca 1967, na okres miesiąca, dołączono The Jimi Experience do trasy grupującej kilku popularnych wykonawców muzyki pop.

Chris Welch (biograf): "Uczestnicy trasy zupełnie do siebie nie pasowali. Jimi Hendrix miał grać w Transberry Park Astoria, dużej londyńskiej sali. Obok niego na plakacie byli Engelbert Humperdinck, Walker Brothers i Cat Stevens – fantastycznie, ale nasuwa się pytanie: Co ci ludzie robili tam razem?”

Keith Altham (dziennikarz): "Wyobrażacie sobie, jak po Hendrix’ie występuje Humperdinck? Siedzieliśmy w garderobie i Chas rzucił pytanie: Jak możemy przyciągnąć uwagę? Zrobić sobie reklamę?. Tego wieczoru przychodzili dziennikarze. Powiedziałem: Nie możecie rozbijać sprzętu, bo to robią The Who. A Jimi na to: Może mógłbym rozwalić słonia?. Powiedziałem: Szkoda, że nie da się podpalić gitary. Wiedziałem, że taka gitara by się nie zajęła. Zapadła cisza. Chas spojrzał na Gerry’ego Stickells’a i powiedział: Skocz po benzynę do zapalniczek.”

Chris Welch (biograf): "Zespól Experience wszedł na scenę i wywołał sensację. Byli naprawdę ekscytujący, tak nowocześni i nowatorscy, z niesamowitym ogniem – dosłownie, bo nagle w środku solówki Jimi potarł zapałkę i podpalił gitarę."

Keith Altham (dziennikarz): "I nagle... Uniósł gitarę nad głową i zaczął nią kręcić młynka. Ochroniarz spanikował z powodu zagrożenia pożarowego."

Chris Welch (biograf): "Jakaś kobieta zaczęła krzyczeć, a facet, chyba kierownik sali, wbiegł wściekły na scenę uzbrojony w gaśnicę."

Keith Altham (dziennikarz): "Później Jimi twierdził, że kręcąc gitarą próbował ją ugasić."

Chris Welch (biograf): "Wtedy Jimi podpalił gitarę po raz pierwszy (31 marca 1967). Wywołało to wiele hałasu. Na szczęście sala się nie zapaliła."


Colin N. Purvor (fotograf): „Jimi był jednym z pierwszych wykonawców wspierających pożegnalną trasę The Walker Brothers i ukradł im show...


...Wszedłem na scenę i uchwyciłem te obrazy, gdy dał publiczności przedsmak tego, na co stać „Jimi Hendrix Experience”: dłubał zębami w strunach, brzdąkał za tyłkiem i uderzał akordy, które unosiły brwi ze zdziwienia. Kiedy użył płynu do zapalniczek i podpalił gitarę, szybko wyszedłem."

Hendrix: "Pamiętam promotora, który był wtajemniczony, krzyczącego i potrząsającego pięścią: Nie możesz robić takich rzeczy Hendrix! Wyrzucę cię z tej trasy! a w tym czasie ukrywał on pod płaszczem dowód rzeczowy - moją spaloną gitarę, której szukali wszyscy policjanci i strażak."

Gerry Stickells (road manager): "Walker Brothers byli źli, bo prasa skupiła się głównie na tamtym zdarzeniu."  

Rosła sława, uznanie i zainteresowanie, poparte superhitem "Purple Haze" ze strony A nowego singla.


Hendrix: "Nie wiem jak to się stało, ale nagle nasze płyty zaczęły sprzedawać się w niewiarygodnym tempie. Purple Haze jest wciąż na liście."


Wzmożone zainteresowanie przełożyło się na możliwość występów w kilku krajach poza wyspą:
7 marca Belgia - występ w telewizji ("Stone Free", "Hey Joe")
14 marca Holandia - występ w telewizji
18 i 19 marca Niemcy (Hamburg; po 2 koncerty)
11 maja Francja (Paryż) - kliknij, żeby zobaczyć
15, 16 i 18 maja Niemcy (4 koncerty)
19 i 20 maja Szwecja
21 maja Dania (Kopenhaga)
22 maja Finlandia (Helsinki)
23 maja Szwecja
24 maja Szwecja - występ w telewizji ("The Wind Cries Mary", "Purple Haze") i 2 koncerty
27 i 28 maja Niemcy (3 koncerty)


Teraz The Jimi Hendrix Experience gotowi byli na "ziemię obiecaną" - pożądany przez wszystkich rynek amerykański - Hendrix miał wrócić do ojczyzny.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Spis treści

Wprowadzenie - W cieniu legendy bluesa Rozdział 1 - Seattle: Dzieciństwo Rozdział 2 - Seattle: Matka Rozdział 3 - Seattle: Dorastanie Rozdzi...