Dnia 4 sierpnia Jimmy ukończył szkolenie wstępne i otrzymał stopień szeregowy.
Teraz czekał na urlop i nowy przydział. W piątek, 11 sierpnia, napisał do domu: „Wszystko bez zmian, z wyjątkiem tego, że prawie nic nie mamy teraz do roboty. W ostatnią niedzielę (6 sierpnia) o 8-ej rano, cała kompania z wyjątkiem czterech z nas, pojechała do domu. Głupim powodem, dla którego nasza 4-ka wciąż jest tu, jest to, że ciągle czekamy na przydział. Powiedzieli nam czego możemy się spodziewać. Przypuszczam, że pójdę do Fort Lee, w stanie Virginia, do szkoły urzędników i maszynopisania. Ale to się może zmienić, kiedy przyjdzie oficjalny rozkaz... Niektórzy czekają około 2, 3 lub 4 dni, inni tygodnie a może nawet miesiące – mam nadzieję, że tak nie stanie się ze mną...”. Zakończył: „Love always, Your Son James”. Niżej dorysował malutką gitarę. Z prawej strony dopisał mniejszymi literami: „Send Betty my love also”, a z lewej, tuż nad firmowym, satyrycznym rysunkiem zdobiącym kartkę, dopisał zupełnie malutkimi literkami: „Sklasyfikowany zostałem jako strzelec wyborowy. To był drugi najlepszy wynik w strzelaniu z karabinu M-1”. Nie wiadomo, czy się poprawił, skłamał, czy pomylił ? Nie znaleziono innych dokumentów z wynikami strzelania, poza tym, na którym wypadł wręcz kompromitująco, ale nie ma też powodów, dla których można by sądzić, że ten szczery, prostolinijny chłopak kłamałby z premedytacją.
Można podejrzewać, że najlepsi spośród rekrutów, dostawali przydziały i urlopy jako pierwsi – bez problemu. Ci natomiast, którzy nie bardzo się sprawdzili i z którymi nie do końca było wiadomo co zrobić, a jednak armia i tak nie chciała z nich zrezygnować, czekać musieli dłużej. Szeregowy James Marshall Hendrix należał niestety do tej drugiej grupy. Rozkazy dotyczące urlopu i przydziału nie nadchodziły.
Zgodę na tygodniowy urlop dostał po miesiącu - 1 września. Wyjechał kilka dni później. Po długiej podróży dotarł 7-go września do Seattle. Aby zdążyć z powrotem do bazy na czas, powinien wracać następnego dnia.
Ta krótka wizyta była jednak dobrą okazją, aby po raz pierwszy w życiu poczuł się dorosłym i pełnowartościowym mężczyzną. Zaimponował rodzinie mundurem i 5 dolarami, które dał Leonowi. Odwiedził Betty Jean i oficjalnie zadeklarował wolę poślubienia jej. Jednak już w drodze powrotnej, ten „dorosły mężczyzna”, wpadł swoim zwyczajem w tarapaty. W San Francisco okazało się, że zgubił bilet autobusowy. Został zatrzymany przez Żandarmerię Wojskową. Odesłano go do Fort Ord po 2 dniach.
Po powrocie zaniedbał kompletnie korespondencję z rodziną, ponieważ jego uwaga i uczucia skoncentrowały się obecnie na narzeczonej. Chyba wywarł dobre wrażenie podczas urlopu, gdyż zainteresowanie Betty Jean jego osobą zdecydowanie wzrosło. Zaczęła zabiegać o niego i kokietować go w listach. Pisali do siebie regularnie, a Cross podaje, że Jimmy pisał nawet do jej matki i babki.
Jimmy nie potrafił myśleć samodzielnie. Nie miał własnych poglądów. Wszystko przyjmował dosłownie i bezkrytycznie. Był jak pusta tablica, na której ludzie mogli zapisywać co tylko chcieli. Przyswajał sobie i powtarzał opinie ludzi, którzy w danym momencie znajdowali się w jego otoczeniu, a tym samym, niemal automatycznie, wywierali na niego wpływ.
Obecnie przesiąknięty był ideologią i mentalnością wojskową. Pozostało mu to zresztą na długo. Eric Burdon, wokalista The Animals, który poznał Hendrix'a w Londynie 5 lat później, po wysłuchaniu jego opinii na temat konfliktu wietnamskiego, dziwił się: „Ten facet wciąż był w wojsku !”. Ostatecznie sprowadzało się to do tego, że dopóki ktoś nie "wgrał" Jimmi'emu nowej opinii, "odtwarzał" tę, którą posiadał.
Jesienią 1961 roku Jimmy miał jeden cel - zostać spadochroniarzem. Niektóre biografie uzasadniają to dążenie jego fascynacją kosmosem i science fiction, inne, jak dokument „The Man They Made God”, wskazują na potrzebę ucieczki od rzeczywistości: „wyżej już nie można było”.
Najprawdopodobniej jednak chciał przede wszystkim dowartościować się, zostać zauważonym, docenionym i szanowanym. Bycie spadochroniarzem bardzo mu imponowało. Naiwnie przeceniał znaczenie takiej nobilitacji. W jego mniemaniu było to coś, co przyprawia o dreszcz cały świat, zapewnia powszechny podziw i respekt: „...wiesz, co to znaczy ?... Jesteśmy najlepsi, nas pierwszych posyłają... To oddzieli chłopców od mężczyzn.”
„Ja ze wszystkich sił będę się starał dostać do tej Dywizji Powietrznodesantowej, żeby przynieść chlubę rodzinie. Osiągnę ten cel i wszyscy Hendrix'owie będą mieli prawo nosić wojskową naszywkę Krzyczących Orłów (uśmiech) ! Trzymajcie się, a gdy się zobaczymy, z dumą pokażę wam ten emblemat na mundurze. Taką mam nadzieję.” - jest to fragment listu Jimmy'ego do domu z października 1961 roku.
Jimmy bardzo chciał przynależeć do elity, którą dodatkowo - co równie istotne, a może najważniejsze - podwójnie opłacano.
31 października, dopiero po upływie prawie 3 miesięcy od ukończenia szkolenia podstawowego, przyszedł dawno oczekiwany rozkaz przydziału. Hendrix'a nie zakwalifikowano, jak się spodziewał do szkoły, lecz wprost do oddalonego o prawie 4 tysiące kilometrów Fort Campbell w Kentucky, bazy „wymarzonej” 101-ej Dywizji Powietrznodesantowej. Przydział brzmiał... urzędnik zaopatrzenia.
To zdjęcie wykorzystano w dokumencie video zatytułowanym „Band Of Gypsys” we fragmencie mówiącym o tym, że Hendrix był komandosem. Widzimy na nim Jimmy'ego, który był krótkowidzem, oraz jego dwóch kolegów „komandosów” - obaj w okularach ! Można by pomyśleć, że w oddziałach „amerykańskiej szpicy” wada wzroku była modą lub nieodzownym wymogiem.
Wszystko wskazuje na to, że Fort Campbell był bazą logistyczną, grupą wsparcia 101-ej Dywizji Powietrznodesantowej, stanowiącą zaplecze dla właściwych oddziałów bojowych. Potwierdzają to nagłówki o treści: „101st Airborne Support Group” w dokumentach ujawnionych przez TSG oraz tablica, która umieszczona była zapewne w okolicy wjazdu do fortu, i która zaprezentowana została w dokumencie video zatytułowanym „Uncut Story” - oprócz emblematów, zawierała ona napis: „U.S. Army Headquaters, War Plans Center, 101st Airborne Division”.
Jimmy wstąpił do wojska po zakończeniu wojny w Korei i przed rozpoczęciem kolejnej w Wietnamie. Trwała wówczas dekada pokoju. Zaprzysiężony w styczniu 1961 roku JFK prowadził politykę zmierzającą do poprawy i ocieplenia stosunków międzynarodowych. Biograf J. Hopkins wyjaśnia, że nastąpiła redukcja amerykańskich sił zbrojnych i grupa Jimmy'ego była ostatnią, która miała być szkolona w Fort Campbell. Bazą szkoleniową spadochroniarzy stał się Fort Benning w stanie Georgia (ojciec Jimmy'ego, Al Hendrix, jako żołnierz, przebywał tam przez miesiąc podczas II wojny światowej).
Być może Hopkins miał rację i przeznaczenie bazy zmieniło się, a może zawsze pełniła taką funkcję ? Z całą pewnością była tam jednak szkoła skoków spadochronowych.
Dla Jimmy'ego najistotniejszym było to, że został żołnierzem elitarnej dywizji (nie ważne, że urzędnikiem jej zaplecza!) i że jako taki będzie mógł skakać ze spadochronem. Kupił dwie pary butów do skoków (które musiał przerobić u szewca ze względu na niewłaściwy rozmiar) oraz 20 ! plakietek z „Krzyczącym orłem”, zapewne dla całej rodziny Hendrix'ów.
8 listopada znalazł się na miejscu. Dumny i przepełniony szczęściem pisał entuzjastycznie do domu: ”Zatem, jestem tu. Dokładnie tam, gdzie chciałem – w 101-ej Dywizji Powietrznodesantowej”.
Jako żołnierz Dywizji Powietrznodesantowej, Hendrix miał najprawdopodobniej obowiązek zaliczenia kursu i jakiejś ilości skoków, niezależnie od pełnionych funkcji.
Jako żołnierz Dywizji Powietrznodesantowej, Hendrix miał najprawdopodobniej obowiązek zaliczenia kursu i jakiejś ilości skoków, niezależnie od pełnionych funkcji.
Faktem jest, że wkrótce po przybyciu do Fort Campbell rozpoczął trening skoków z wieży o wysokości 11 metrów, a w grudniu wykonał swój pierwszy skok z samolotu !
Perspektywa skoków i pierwsze związane z nimi przeżycia oraz doświadczenia pochłonęły całkowicie uwagę Jimmy'ego. Wszystko bardzo szczegółowo opisywał, a nawet dokumentował zdjęciami, w długich i licznych listach do ojca, z którym korespondencja ponownie odżyła.
Al Hendrix, były żołnierz i jedyny mężczyzna z którym Jimmy był związany, wydawał się być najodpowiedniejszą osobą, z którą mógł się podzielić wszystkimi nowymi wrażeniami. Jimmy liczył też na zdobycie jego uznania, zarówno za wykazaną odwagę, jak i dodatkowo „zarobione” pieniądze.
Być może ukierunkowany na skoki i korespondencje z ojcem zaniedbał w tym czasie Betty Jean ?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz