poniedziałek, 27 maja 2024

Rozdział 9 - Droga donikąd: Fayne Pridgon

 

Harlem w owych dniach był jak ropiejąca, czarna blizna na obojętności białego człowieka” 
- fragment z produkcji BBC „The Man They Made God”

"You all call her "Fayne", I think, but we call her "Fay"
Albert (TaharQa) Allen (Aleem) (fragment oryginalnej ścieżki tekstowej w języku angielskim z filmu Warner Bros 1973)


"Nie wiem co ich do mnie przyciągało? 
Niebo wie że było dużo ładniejszych dziewczyn"
- Fay o sobie

                    

Po przyjeździe do Nowego Jorku Hendrix „wylądował” w Harlemie. Wkrótce napisał do domu: ”Wielkie, odrapane miasto. Wszystko tu idzie źle.” Skarżył się, że „sypia na ulicy, biegają po nim szczury, a karaluchy kradną mu ostatni batonik.”
Pomimo że zapewne sam uważał się już za zawodowego muzyka, przystąpił do konkursu dla gitarzystów-amatorów w słynnym Apollo Theater.
Juma Sultan: „5 czy 6 gitar naraz. Słyszałem wielu gitarzystów, ale żaden nie tworzył takich dźwięków jak on. Jak to robił ? Nie wiem”.
Wygrał. Otrzymał nagrodę w wysokości 25 $, co w tym momencie było dla niego fortuną. Zdobył też pewną reputację.
Billy Mitchell (historyk Apollo Theater): „Wielu artystów z Apollo śpiewało potem chórki, czy grało w zespołach. Apollo Theater daje im taką pewność siebie, że czasami decydują się na własną karierę. Wszyscy najlepsi chcieli mieć u siebie Hendrix’a.”

Lecz zanim „wszyscy najlepsi” zaczęli się o niego ubiegać, zwrócił na siebie uwagę pewnej dziewczyny. Była nią Fayne Pridgon - pełne brzmienie imienia to Lithofayne - potocznie nazywana Fay. 
Wystąpiła w filmie „Jimi Hendrix” z 1973 roku i film ten wyeksponował znaczenie Fay w życiu Hendrix’a.
Fay: „To było w Apollo Theater w Harlemie na 125 Ulicy. Miał wypchane na kolanach, błyszczące czarne spodnie i zrobione włosy. Oni właśnie zaczynali być modni - prostowane włosy, które wpadały do oczu, kiedy się grało... ale różnił się od innych chłopaków... on był kimś więcej... Podziękował mi, za wprowadzenie go za kulisy, gdzie mógł zobaczyć Sam’a Cook’a. Zaczęliśmy iść i rozmawiać...”.
Fay ubrana była w spódnicę tak ciasną, że ledwo mogła się ruszać i mało wygodne do spaceru buty na obcasach, a jednak rozmowa z nowo poznanym chłopakiem pochłonęła całkowicie jej uwagę:
Fay: „Opowiadał mi różne rzeczy i wtedy spodobał mi się. Podobał mi się bardziej jako człowiek niż jako gitarzysta czy krzyk mody... Myślałam, że ma 19 lat.”
Nie wiedzieli tego, ale 21-letni Jimmy rzeczywiście był od niej dwa lata młodszy. 
Fay: "Był jak dzieciak, jak mały chłopiec... Lubiłam chudych, kościstych, napalonych i niedożywionych facetów... Hendrix był w moim typie."
Przebyli pieszo długą drogę, aż do domu jej matki w Central Park West. Hendrix i tak nie miał dokąd iść.

Pani Pridgon ważyła 106 funtów i uwielbiała gotować. Fay: "Gotowała przez całą dobę i zawsze kiedy przyszedłeś trafiałeś na jakiś posiłek, chyba że przyszedłeś o 4 nad ranem".
Miała też kolekcję płyt z klasykami bluesa. Jimmy wyciągnął swoja gitarę i zaczął przygrywać do niektórych płyt, a potem zaproszony został na posiłek. 
Fay: „Nie wymagało to zbytniego namawiania, ponieważ w tym czasie nie był przyzwyczajony do spożywania posiłków zbyt regularnie... jadł i jadł. To był długi posiłek... Potem po prostu leżeliśmy i rozmawialiśmy o muzyce. To było małe miejsce i moja matka w końcu się zirytowała." 
Poszli do mieszkania Fay: "Mieszkałam z koleżanką w Seifer Hotel, na obrzeżu dzielnicy czarnych. Nikogo nie było w mieszkaniu... Tak to się zaczęło. Poznałam go popołudniu, a wieczorem byliśmy w łóżku. Po pierwszej nocy po prostu został i wprowadził się – nie było to trudne, ponieważ cały swój dobytek miał w pokrowcu od gitary. Nie miał bielizny. Wszystko co miał to te czarne spodnie, bardzo cienką małą kurtkę i buty z cholewami... Większość czasu spędzaliśmy w łóżku, ponieważ mieliśmy tylko jedno krzesło.”

Hotel Seifer był miejscem, w którym zatrzymywało się wielu młodych ludzi z aspiracjami muzycznymi.
Arthur i Albert Allaen (Ghetto Fghters): „On myślał, że... jest jedynym muzykiem w tym domu."
Fay: „Bliźniacy mieli już zespół... Kiedy pierwszy raz spotkali Jimmy'ego, wszyscy mieszkaliśmy razem... Był bardzo naiwny, wyjątkowo nieśmiały, wstydził się wszystkiego.”
Arthur i Albert Allaen (Ghetto Fghters): „Z początku wszystko było osobno. On w jednej części domu, a my w drugiej. Nie wiedział, że my też gramy. Widywaliśmy się nawzajem, nie znaliśmy się... Czasem rzucił spojrzenie, bo był raczej nieśmiały... przemykał tylko ze swoją gitarą.  Kiedy tak przemykał, patrzyliśmy na niego i mówiliśmy: Cholera, co on tu robi ? Znasz go, Arthur ? Potem z pokoju wychodziła Fay. Ona była wtedy jego dziewczyną. Wy chyba mówiliście na nią Fayne, ale my nazywaliśmy ją Fay.”

Fay: „Mieliśmy własną chatę... Wyważali nam drzwi, wyrzucali nas, zastawialiśmy gitarę, wracaliśmy. Bez przerwy tylko sardynki i krakersy... Nie stać nas było na piwo... Mieszkaliśmy z moją mamą, a ona nawet o ty nie wiedziała. Wychodziła rano do pracy, a my zakradaliśmy się, przychodziliśmy spać. Wstawaliśmy zanim wracała i albo wychodziliśmy, albo udawaliśmy, że właśnie weszliśmy do domu... moja mama żywiła nas od czasu do czasu... Moja mama bardzo mu współczuła. Jest spod znaku Ryb, stąd w niej tyle współczucia. Budził w niej litość. Kupowała mu różne drobiazgi, na przykład koszulę, albo muszkę, kiedy występował w zespole grającym jive’a..."

Fay wspomina, że od kiedy zajęła się Jimmy'm, wielu jej znajomych i przyjaciół odwróciło się od niej.

Fay: "Przeciętny dzień składał się ze spania do południa i wielogodzinnego leżenia w łóżku. Jimmy uwielbiał wygłupiać się z gitarą w łóżku i zawsze spał z nią. Kiedy myślałam o konkurencji nie miałam na myśli jakiejś kobiety, ale jego gitarę. Wiele razy zasypiał z gitarą na piersi. Za każdym razem, gdy próbowałam ją zabrać, budził się i mówił: Nie, nie, nie, zostaw moją gitarę w spokoju".

Matka Fay po jakimś czasie również miała dość tej znajomości.
Fay: "Nie znosiła go, myślała, że to wałkoń. Mówiła: Nie sprowadzaj tu tego długowłosego czarnucha. A potem prosto w oczy mówiła jemu: Jimmy, ty tego nie rozumiesz, Fay przechodzi kryzys. To nie potrwa długo, a ty się nie wtrącaj. Bo on rozmawiał z nią o głupotach...
Pewnego razu mama wyrzuciła nas z domu przez naszego kotka. Właściwie nas nie wyrzuciła, ale Jimmy się zawziął...
Ta kotka pewnego dnia nie chciała jeść swojego jedzenia. Jimmy bardzo się przejął. Myślał że kotka umrze, bo odmawiała jedzenia od kilku dni. A jej się po prostu znudziło. Nie chciała tego jeść. Jimmy wziął tuńczyka w puszce, który kosztował wtedy 49 centów i nakarmił nim kotkę. Zjadła tylko część, resztę zostawiła. Mama wściekła się, kiedy to zobaczyła. Powiedziała: Jedno z was ma się wynieść – albo ty i ten stuknięty Murzyn, albo kot!...
Nagadałam mu bzdur, zamiast po prostu: Mama powiedziała, że mamy się wynosić my, albo kot. Wyolbrzymiłam tę sprawę do nieskończoności. Powiedziałam mu: Nazwała cię czubkiem, hippisem i pasożytem i tym podobne bzdury. Dodałam coś na temat jego muzyki – wyolbrzymiłam to strasznie...
Wsiedliśmy z kotem do metra. Wsadziliśmy go do olbrzymiej szarej koperty, jakich używa się w biurach. Nie wolno przewozić zwierząt metrem. Kot wydrapał w niej dziurę i kobieta naprzeciwko wybuchnęła śmiechem, widząc małą, czarną kocią główkę wystającą z torby. Roześmiała się na ten widok. Chciałam złapać tę jego głowę, nie pilnując drugiego końca torby. I kotka uciekła. Zauważył to konduktor. Rzuciliśmy się, by ją złapać.
Jim śmiał się tak, że nie był w stanie nic zrobić. Stał tylko i wyglądał, jakby miał się posikać. Wrzeszczał ze śmiechu jak szalony. Wyrzucili nas na następnej stacji. Musieliśmy wrócić do domu piechotą...

Pożyczaliśmy gitary, żeby zagrać koncert. Czasem dobrze jedliśmy. Tak to było. Raz na wozie, raz pod wozem.

Gdy szliśmy do Harlemu, zawsze miał na ramieniu gitarę. Nigdy się z nią nie rozstawał. Zabawne było to, że nie potrafił odczytać nut i strasznie się bał, że ktoś się o tym dowie.

Chodziliśmy do Palm’s Cafe, do Small’s, Spotlight, do lokali przy 125. Ulicy, w Harlemie. 


Mówił, że chciałby zagrać. A te stare pierdoły, te pomięte nieudaczniki, nie chcieli mu pozwolić. Więc zachowywali się tak, jakby go tam nie było. On siedział tak i patrzył przez parę minut, a potem mówił: „Porozmawiam z nimi jeszcze raz”. Ja mówiłam: „Nie gadaj z nimi, bo wiadomo, że nie dadzą ci zagrać”.
W końcu mu pozwalali zagrać. Ale wtedy innym wszystko się knociło. To było niewiarygodne. On był zawiedziony i patrzył na nich. A tamci mówili, że powinien grać ciszej, i kazali mu zmieniać różne rzeczy.
Juma Sultan: "Ci ludzie mówili, że Jimmy wypacza bluesa."

Fay: "Zagrał „Walking The Dog” Rufusa Thomasa, będąc sam na scenie i tym występem powalił publiczność. Od tamtej pory ci ludzie, wiecie co mam na myśli, ludzie z naszego sąsiedztwa, którzy zawsze przychodzą razem, stanowili publiczność, która zawsze czekała na jego występy. Od tamtej pory stawiali nam piwo. Kiedy zobaczyli, co potrafi Jim, zaczęli kupować nam piwo...
Swego czasu bardzo fascynował go blues. Nic, tylko blues. Czasami grywał rocka, czasami rhythm and bluesa, ale wszystko sprowadzało się do energicznego bluesa. Uwielbiał Elmore’a Jamesa... Wyrzucili nas z mieszkania po tym, gdy Hendrix zastawił gitarę i wracając z pieniędzmi przeznaczonymi na czynsz, wypatrzył na 125 Ulicy poszukiwaną od dawna płytę-singiel "Anna Lee"...


Kupił ją i kilka innych za pożyczkę w lombardzie, a po tym szaleństwie w sklepie muzycznym, za resztę pieniędzy dokupił czerwoną (foxy) sukienkę.
- A co z czynszem Jimmy? 
- Pieprzyć to.

Brał szklankę, taką jak te szklanki w hotelach, przykładał ją do strun, jak te stalowe sztabki, żeby wydobyć ten sam dźwięk co Elmore i próbował naśladować głos Elmore'a.
Nie zapomnę, jak o 3:00, 4:00 rano budził mnie i mówił: „Wiem, jak to zagrać! Posłuchaj tego. Udało mi się !”.
Jego ulubione utwory to „The Sky Is Crying” i „It Hurt Me Too”, choć głównie „The Sky Is Crying”, a także „Bleeding Heart”.

Pod koniec życia Fay postanowiła napisać, na podstawie swoich pamiętników, które systematycznie prowadziła od 13-go roku życia, książkę roboczo zatytułowaną "When Jimi Was Still Jimmy: The Harlem Years". Nie zdążyła - zmarła 22 kwietnia 2021 roku w swoim domu w Las Vegas.

Warto dowiedzieć się więcej z artykułu "Wspominając Lithofayne Pridgon" oraz czytając wywiad z Fay z września 1982, który zachował się na starej, częściowo nieczynnej stronie www. 

Fay utworzyła własny kanał na YouTube: Lithofayne Faytoe.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Spis treści

Wprowadzenie Wprowadzenie - W cieniu legendy bluesa Seattle Rozdział 1 - Seattle: Dzieciństwo Rozdział 2 - Seattle: Matka Rozdział 3 - Seatt...